John Oliver, popularny brytyjski komik, prowadzący program Last Week Tonight with John Oliver w stacji HBO wyjaśnił w jednym z ostatnich odcinków, co rozumiał Donald Trump mówiąc, że Ameryka zaczyna przeżywać złoty wiek. Tak – zdaniem komika – „zwykliśmy opisywać ostatnią dekadę przed śmiercią starszej osoby”. Czyli to o to chodzi amerykańskiemu prezydentowi, jeśli chodzi o przyszłość Ameryki!?
Na wesoło.
W sumie to chyba dobrze, że są ludzie, którzy próbują w trudnych czasach obracać poważne sprawy w żart. Zdaniem psychologów to niezbędne, byśmy nie oszaleli. Dlatego nawet podczas wojen, pandemii, życia pod totalitarną władzą dowcip był niezbędny, by łatwiej było przetrwać. W takim razie wróćmy raz jeszcze do Johna Olivera! Odniósł się on do słynnej tablicy, jaką Donald Trump pokazywał informując o nałożeniu ceł na poszczególne państwa. Rzeczywiście wielu ekonomistów wskazywało, że pokazane dane i wyciągnięte wnioski, a dokładnie wysokość nakładanych ceł, były delikatnie mówiąc pozbawione faktycznych i naukowych podstaw – zauważył komik. „Chodzi o eksport USA do tego kraju minus import, podzielony przez import, co jest po prostu oszałamiająco głupie, ponieważ te rzeczy nie mają nic wspólnego z cłami” – mówił Oliver. „To tak, jakby próbować obliczyć metraż kwadratowy swojego domu, dzieląc numer telefonu przez wiek psa lub mierzyć temperaturę, obliczając odległość głowy od słońca”.
Trzeba przyznać, że Biały Dom sam się wystawił na drwinę, bo rzeczywiście przedstawionym wyliczeniom nie towarzyszył żaden komentarz ekonomicznego autorytetu. Prof. Witold Orłowski w rozmowie z Piotrem Skwirowskim zauważył, że „kilkunastu amerykańskich laureatów nagrody Nobla z ekonomii napisało do prezydenta Trumpa list, w którym tłumaczyli, jakie będą konsekwencje jego działań, ale najwyraźniej bardziej ceni on sobie głos pracowników fabryk z Detroit”. Chodziło o to, że prezydent nie skorzystał z opinii ekspertów, a swoje płomienne mowy o nadchodzącym „złotym wieku” wygłaszał w otoczeniu osób w robotniczych kombinezonach, a nie cenionych ekspertów. Z całym szacunkiem dla robotników!
Także sama lista państw, na które administracja postanowiła nałożyć cła wywołała śmiech na świecie. Znalazły się bowiem na niej Wyspy Heard i McDonalda – czyli australijskie terytorium obejmujące dwie niezamieszkane wyspy położone na południowym Oceanie Indyjskim. Czyli, że prezydent Trump postanowił nałożyć 10-cio procentowe cła de facto na …. pingwiny, najbardziej widoczne istoty zamieszkujące te skrawki ziemi znajdujące się mniej więcej w 2/3 drogi pomiędzy Madagaskarem i Antarktydą…
Na poważnie
Jednak trudno wszystko jedynie obrócić w żart. Gdy po ogłoszeniu tej słynnej decyzji dzień później otworzono giełdy, miliony ludzi na świecie, często posiadający skromne oszczędności w akcjach, albo mający część funduszu emerytalnego połączonego z giełdą, patrzyły z przerażeniem, jak ich kapitał wyparowuje. Zaczęły się pojawiać analizy i symulacje, jak wojna celna wpłynie na światowy handel, inflację, wzrost bezrobocia. Jakie środki należy podjąć w odwecie, nawet jeśli to słowo nie było zbyt chętnie wypowiadane. Zaangażowali się w to liderzy państw, w tym najwięksi gracze na globalnym rynku. Także szefowie państw Unii Europejskiej i sami przewodniczący unijnych instytucji, tym bardziej, że akurat handel jest tzw. wyłączną kompetencją naszej organizacji. Mówi o tym artykuł 3 § e Traktatu o Funkcjonowaniu UE.
Komisja Europejska przygotowała odpowiedź na amerykańskie cła, przy czym od samego początku i Ursula von der Leyen i Maroš Šefčovič, komisarz ds. handlu podkreślali, że naszym pierwszoplanowym celem jest uniknięcie wojny handlowej, że w każdej chwili jesteśmy gotowi do rozmów. Dowodem na to była propozycja ustanowienia zerowych, wzajemnych stawek celnych przedstawiona 10 kwietnia. „Konsekwentnie opowiadam się za umową celną zero za zero między Unią Europejską i Stanami Zjednoczonymi” – mówiła pani przewodnicząca. Problem w tym, że Biały Dom nie odpowiadał na propozycje rozmów, przynajmniej nie wystawiał tych, o których wiemy, że mogą podejmować decyzje w imieniu prezydenta.
Sam Donald Trump także nie zachęcał do poważnych rozmów. Na jednej z konferencji w Białym Domu odniósł się do reakcji światowych przywódców na nałożone przez niego cła w taki sposób: „Te kraje dzwonią do nas i całują mnie w d**ę. Umierają, żeby się dogadać. Proszę, proszę pana, zawrzyjmy umowę. Zrobię wszystko. Zrobię wszystko, proszę pana” – kpił w sposób niewiarygodny przywódca najpotężniejszego państwa świata…
Zwrot
A jednak prawdopodobnie w związku z reakcją świata, sytuacją na giełdach, a także krytycznymi opiniami bliskich mu do niedawna doradców jak Elon Musk, prezydent Trump zrobił zwrot przez rufę. Na 90 dni zawiesił wprowadzone cła, ale tylko te ze słynnej już tablicy. Wcześniejsze, np. 20 procentowe cła na stal i aluminium z UE czy 25 procentowe na samochody i części zamienne zostały. „90-DNIOWA PAUZA I OBNIŻONA O 10 proc. WZAJEMNA TARYFA CELNA DLA INNYCH KRAJÓW. SKUTECZNE NATYCHMIAST – napisał Biały Dom na platformie X w charakterystycznym dla prezydenta stylu – wielkimi literami. Dla Chin podniósł cła do 125 procent „za karę”, że Pekin ośmielił się nałożyć 84 procentowe cła odwetowe na towary z USA.
„Kolejne nakładanie nadmiernie wysokich ceł na Chiny przez USA stało się niczym więcej niż grą liczbową bez rzeczywistego znaczenia gospodarczego” – powiedział rzecznik chińskiego Ministerstwa Handlu w oświadczeniu w piątek. „To jeszcze bardziej obnaża amerykańską praktykę wykorzystywania ceł jako narzędzia zastraszania i przymusu, zamieniając się w żart” – dodał rzecznik.
A co na to nasza Unia Europejska? „Cieszę się z decyzji prezydenta Trumpa o wstrzymaniu wzajemnych taryf. To ważny krok w kierunku stabilizacji światowej gospodarki” – powiedziała von der Leyen. „Unia Europejska nadal jest zaangażowana w konstruktywne negocjacje ze Stanami Zjednoczonymi, których celem jest osiągnięcie bezproblemowego i korzystnego dla obu stron handlu” – dodała. Problem w tym, że te nagłe zwroty akcji tworzą jedynie chaos, a nie podpowiadają, czy w tym jest jakaś metoda. Jeden z urzędników Komisji Europejskiej zauważył, że przywódcy UE zastanawiają się teraz, czy „to taktyka zawierania umów, czy początek całkowitej zmiany paradygmatu w sposobie, w jaki Stany Zjednoczone będą postrzegać handel światowy. I to nas mocno wkurza” – powiedział.
Potwierdzeniem tezy, że w tym szaleństwie może nie być metody była kolejna decyzja Donalda Trumpa: raptem wyłączył smartfony, komputery i inne urządzenia elektroniczne z globalnych wzajemnych taryf. Wytyczne opublikowane przez Służbę Celną i Ochrony Granic Stanów Zjednoczonych w piątek wieczorem zwolniły te urządzenia — na marginesie wiele z nich jest produkowanych w Chinach — z wojny na cła Trumpa z Chinami i resztą świata. Maszyny używane do produkcji półprzewodników również zostały zwolnione. Mówi się, że te wyjątki są zwycięstwem firm technologicznych, takich jak Apple, które stanęły w obliczu potencjalnych podwyżek cen w związku z kosztami produkcji, a które gwałtownie wzrosną w wyniku wojny celnej Trumpa. Oczywiście zwraca się tu uwagę na wpływy bossów z Doliny Krzemowej w administracji prezydenta.
Co dalej?
W miniony piątek w Warszawie odbyło się nieformalne spotkanie ministrów finansów państw UE. Gospodarz, Andrzej Domański jeszcze przed rozpoczęciem obrad mówił dziennikarzom: „W pełni popieramy Komisję Europejską w jej pracy na rzecz najlepszego porozumienia dla Europy. To do niej należy złożenie propozycji co do dalszych kroków. Dlatego też będziemy czekać na bardzo precyzyjne stanowisko Komisji i przedyskutujemy ją w Radzie z ministrami”. A Valdis Dombrovskis, komisarz UE ds. gospodarki i produktywności wysłał po raz kolejny komunikat do Białego Domu: „jeśli chodzi o nas, chcemy pracować ze Stanami nad konstruktywnymi rozwiązaniami czyli akceptowalnymi. Dlatego my także zawiesiliśmy na 90 dni nasze odwetowe cła, ale jednocześnie wysłaliśmy komunikat, że jeśli nie zobaczymy ze strony amerykańskiej dobrej woli w postaci odejścia od polityki taryf, to będziemy musieli bronić naszej gospodarki, naszych przedsiębiorstw i podejmiemy ponownie środki zaradcze.
Po kilkugodzinnych rozmowach obaj panowie pojawili się na konferencji prasowej. Andrzej Domański w swoim komunikacie mówił: „Zgodziliśmy się, że możliwy negatywny wpływ sporu handlowego wzmaga zagrożenia dla gospodarczego dobrobytu. Wpływ na PKB będzie silniejszy w przypadku Stanów Zjednoczonych niż Unii Europejskiej. Mówiąc to, chcę jednocześnie powiedzieć, że naszym obowiązkiem jest ochrona Europejczyków i naszych firm. Ministrowie w pełni podzielili spokojne i skalkulowane podejście do sprawy Komisji Europejskiej. Postrzegamy decyzję Komisji o zawieszeniu środków zaradczych jako krok w dobrym kierunku. Chcemy wykorzystać następne trzy miesiące na poważny i konstruktywny dialog z USA. Zgodziliśmy się jednomyślnie, że powinniśmy zachować jednolite, europejskie podejście”.
To ważny sygnał, bo wszyscy się zgadzają, że Trump jeśli kogokolwiek ceni, to tylko kogoś silnego. A Unia Europejska ze swoim potencjałem gospodarczym, ludnościowym, posiadająca partnerów handlowych na całym globie jest silna, ale oczywiście gdy jest zjednoczona. I z takiej pozycji możemy siąść do rozmów, o czym ponownie zapewnił Valdis Dombrovskis: „Jesteśmy gotowi do negocjacji, dlatego z radością odbieramy informację o 90-ciu dniach zawieszenia ceł powyżej 10 procent, co daje przestrzeń do rozmów i pozwoliło Unii na zawieszenie naszych środków zaradczych, by dać negocjacjom szansę. Trzeba jednak odnotować, że utrzymane przez stronę amerykańską dziesięcio-procentowe cła na większość państw dalej uderzają w światową gospodarkę. Ponadto 25-cio procentowe cła na stal i aluminium, a także na samochody i części zamienne wobec Unii są także utrzymane. Dlatego zachowujemy powściągliwość w naszej reakcji, nie chcemy dodawać nowych elementów budujących niepewność. Jesteśmy gotowi do wynegocjowania obustronnie akceptowanego porozumienia, które będzie broniło naszych gospodarczych interesów”.
Oby tylko znalazł się ktoś po drugiej stronie Atlantyku, kto do takich negocjacji siądzie. Gdy je zakończymy sukcesem, to wtedy będzie można mówić o nowym początku złotego wieku. Na stulecia!
Maciej Zakrocki