Często, gdy chcemy wyrazić niepokój w związku z jakimś bulwersującym zdarzeniem lub niepokojącym procesem sięgamy po słowa oficera Marcellusa z „Hamleta” Williama Szekspira „źle się dzieje w państwie duńskim”. I mnie ten słynny cytat zaczął chodzić po głowie, gdy śledziłem wydarzenia w Europie w ostatnim czasie.
Słowacja
Oczywiście najmocniej zszokował zamach na premiera Roberta Fico. Polityk ten nie cieszył się specjalnym szacunkiem w Europie w ostatnim czasie z powodu jego autorytarnych zapędów à la Orban, sceptycyzmu co do dalszej pomocy Ukrainie, cichemu sympatyzowaniu z Rosją. Ale oczywiście gdy został zaatakowany i ledwo uszedł z życiem, wszyscy pospieszyli ze słowami wsparcia podkreślając, że w demokracji ewentualna zmiana władzy musi być wynikiem wyborów, a nie strzałów zamachowca.
W pierwszych analizach co do przyczyn, dla których zamachowiec Juraj C. zdecydował się na ten krok, padały sugestie, że był to niedopuszczalny w formie sprzeciw właśnie wobec polityki rządu Fico, w tym wobec ustawy podporządkowującej media publiczne władzy wykonawczej. Ta tragiczna forma sprzeciwu była podparta przekazywanymi informacjami o samym zamachowcu. Że to przecież poeta amator, członek Klubu Literackiego DUHA i Stowarzyszenia Pisarzy Słowackich. Gazeta „Novy Czas” informowała, że Juraj C. potępiał faszyzm, krytykował kotlebowców (zwolenników Mariana Kotleby, lidera skrajnie prawicowej Ludowej Partii Nasza Słowacja), a w wyborach prezydenckich głosował na proeuropejską Zuzanę Czaputową!
Rosyjski trop?
W kolejnych godzinach ten obraz zaczął się zmieniać. Pojawiły się informacje, że zamachowiec miał powiązania z prorosyjskim ugrupowaniem paramilitarnym Slovenskí Branci. Jako dowód opublikowano na platformie X zdjęcie napastnika z 2016 r., jak stoi wśród umundurowanych członków organizacji. I tak zaczął się tworzyć zupełnie inny obraz zamachu. Przypomniano, że przywódcą Slovenskí Branci jest Peter Švrček, który w czasie pobytu w Rosji odbył krótkie szkolenie zorganizowane przez byłych członków rosyjskiego specnazu. Że ludzie tej organizacji głoszą hasła prorosyjskie, antynatowskie i pansłowiańskie. Mają też powiązania z innymi organizacjami prorosyjskimi, jak np. z nacjonalistami z grupy motocyklistów Nocne Wilki.
Tylko dlaczego człowiek powiązany z prorosyjskimi organizacjami miałby dokonać zamachu na prorosyjskiego polityka? Na tak podstawione pytanie można było znaleźć jedynie spekulacje, że to nie miało znaczenia, może nawet było celowe, by zamieszać w oglądzie sytuacji. Nadrzędny cel był bowiem taki: wywołać chaos, kryzys polityczny, strach, a wszystko to przed wyborami europejskimi. Od dawna było wiadomo, że Rosja będzie taki scenariusz realizować, bo nic nie sprawia większej satysfakcji Putinowi jak pogrążona w chaosie Unia Europejska, podzielona, spolaryzowana.
Holandia.
Ten piękny kraj, kojarzony z kwiatami, wiatrakami, ale i tym, że należał do grona państw zakładających europejską Wspólnotę, stał się poważnym bólem głowy dla wszystkich marzących o sprawnej, silnej Unii Europejskiej. Po długim kryzysie politycznym, wyborach, które odbyły się pół roku temu, ale które nie dały możliwości szybkiego stworzenia większościowego rządu, dotarła do nas zaskakująca, ale i zatrważająca wiadomość. Oto Geert Wilders, lider nacjonalistycznej, prawicowej Partii Wolności (PVV), która pół roku temu wygrała wybory parlamentarne w Holandii uzyskując 23.49 proc. głosów ogłosił, że rozmowy o utworzeniu rządu są bliskie zakończenia! Ma powstać koalicja złożona z Partii Ludowej na rzecz Wolności i Demokracji (VVD), czyli partii premiera Marka Ruttego, centroprawicowej partii Nowa Umowa Społeczna (NSC) i partii rolniczego protestu BBB. Taka koalicja dysponowałaby 88 miejscami w liczącej 150 miejsc izbie niższej holenderskiego parlamentu.
To szok. Mark Rutte to postać kojarzona z najlepszymi cechami polityka pro-unijnego, przewidywalnego, zdolnego do kompromisów. Wszystkie te cechy sprawiły, że jest niemal murowanym, przyszłym szefem NATO! Jego partia VVD, którą do niedawna przewodził, jest filarem rodziny politycznej Renew Europe, która powstała w 2019 roku, gdy Emanuel Macron nawiązał współpracę z partią Ruttego. Ta grupa zrzesza w Parlamencie Europejskim partie zabiegające o pogłębianie integracji, przenoszenie kolejnych kompetencji na poziom Unii Europejskiej, przestrzeganie zasad rządów prawa. Są w niej członkowie tzw. grupy Spinnellego czyli politycy uważający, że Unia Europejska powinna dążyć do budowy modelu federacyjnego!
Będą kłopoty.
Jak w jednym rządzie mogą być ludzie o takich poglądach i politycy Partii Wolności, której lider wielokrotnie prezentował program całkowicie odmienny od liberalnych konkurentów! Co więcej, jeszcze podczas wieczoru wyborczego 22 listopada 2023 roku Geert Wilders zapowiedział referendum w sprawie opuszczenia przez Holandię Unii Europejskiej! Dzisiaj słyszymy, że już nie chce „nexitu”, ale że jego partia będzie w nowym Parlamencie Europejskim „ciężko pracować, aby zmienić UE od wewnątrz”. Podtrzymuje natomiast swoje polityczne zobowiązanie „zatrzymania napływu migrantów”, „zakazu dla islamskich szkół, Koranów i meczetów”. Zapowiedział, że nowy rząd zażąda „od Unii” klauzuli opt-out dla paktu o migracji i azylu.
To bardzo ciekawe, ale też zwiastujące olbrzymie spory i awantury na unijnym poziomie. O komentarz do tych rewelacji poproszono rzeczników Komisji Europejskiej. Anita Hipper zajmująca się paktem migracyjnym powiedziała: W sprawie opcji wyłączenia (opt-out) pozwolę sobie przypomnieć główne zasady w odniesieniu do historycznego porozumienia, do jakiego doszło w sprawie paktu o migracji i azylu. Został on formalnie przyjęty we wtorek przez Radę, a Holandia głosowała „za” wszystkimi legislacyjnymi częściami paktu. A odnosząc się do samego pytania o możliwy opt-out, to traktaty nie zakładają takiej możliwości w przypadku prawa dotyczącego spraw wewnętrznych. A główny rzecznik KE Eric Mamer uściślił: Mamy nowy pakt o migracji i azylu, który został przegłosowany, zatwierdzony przez obie instytucje stanowiące prawo, czyli Radę i Parlament co oznacza, że to prawo musi zostać wdrożone. Pani komisarz Johansson wyraziła się tu jasno, że pakt ma być wdrożony, a Komisja Europejska zgodnie ze swoją rolą będzie się upewniać, czy tak w istocie państwa zrobią.
Jeśli ten rząd w planowanym kształcie powstanie, to należy się spodziewać czegoś, co dobrze znamy. Komisja Europejska uruchomi „procedurę naruszeniową”, będzie dialog, może kary, wniosek do TSUE, a może i procedura z art. 7. Wobec Holandii! Ale to nie koniec wiadomości z cyklu „źle się dzieje”.
Włochy
Kolejne państwo, które brało udział w procesie budowy Wspólnoty europejskiej. Włochy podpisały traktat paryski ustanawiający Europejską Wspólnotę Węgla i Stali. No i przecież to w Rzymie w 1957 roku doszło do podpisania tzw. traktatów rzymskich ustanawiających Europejską Wspólnotę Gospodarczą i Wspólnotę Energii Atomowej. Najpierw niepokoiliśmy się samym faktem, że państwem tym rządzi Giorgia Meloni, w młodości członkini młodzieżowej organizacji neofaszystowskiej. Potem przyszło uspokojenie, bo pani premier okazała się mniej anty-unijna, niż początkowo można było sądzić. Ale zapomnieliśmy, że w koalicji jest Liga Matteo Salviniego.
Sam lider partii, którego media uwielbiały pokazywać w koszulce z podobizną Putina był ostatnio nieco mniej widoczny, ale wybory europejskie kazały mu znowu dać o sobie znać i pokazać, że jego Liga dalej jest bardziej na prawo niż Bracia Włosi Giorgii Meloni. Jego główny kandydat w wyborach do Parlamentu Europejskiego senator Claudio Borghi – zagorzały eurosceptyk – zapowiedział, że Liga przedstawi projekt legislacyjny uchylający ustawę z 1998 r., która wymaga, aby flaga UE wywieszana była wraz z włoską na gmachach publicznych w kraju. Zdaniem pana senatora ten przepis to nonsens, a na urzędach mają wisieć jedynie flagi: włoska i regionu.
Finał
Pomysły o usuwaniu flag UE z urzędów źle kojarzą się w Polsce. Można mieć nadzieję, że we Włoszech pozostali koalicjanci rządu Giorgii Melonii nie poprą tego pomysłu. W końcu Liga ma wg sondaży obecnie poparcie na poziomie 9 procent. Ale same tego typu pomysły muszą martwić. Coś złego się dzieje w naszej Unii Europejskiej, wielu analityków znajduje przyczyny tych zjawisk, ale za mało jest działań skutecznie przeciwstawiających się groźnym tendencjom. Populiści na pewno mogą łatwiej docierać ze swoim prostym , czasem prostackim przekazem. Na dodatek pomaga im Rosja ze swoją polityką dezinformacji, fake nesów i informatykami produkującymi pod Petersburgiem wrogie boty. Ale to nie znaczy, że należy poprzestać na załamywaniu rąk. No i na pewno trzeba iść na wybory 9 czerwca. Samo narzekanie, że „źle się dzieje” nic nie da.
Maciej Zakrocki