Rozmowa z Janem Lubomirskim-Lanckorońskim, prezesem Zarządu Landeskrone oraz prezesem Fundacji Książąt Lubomirskich
‒ Co jest bliższe Pana sercu: działalność biznesowa czy charytatywna?
‒ Zarówno działalność charytatywna, jak i działalność biznesowa są dla mnie bardzo ważne. Niemniej szeroko pojęta działalność charytatywna nie byłaby możliwa bez zaplecza finansowego. W związku z tym te dwa obszary są w moim przypadku ze sobą powiązane i współzależne. Patrząc na działania filantropijne w mojej rodzinie, które sięgają co najmniej 500 lat wstecz, nie widzę możliwości niekontynuowania tak zaszczytnej tradycji.
‒ Co jest najważniejsze w zarządzaniu Fundacją Książąt Lubomirskich?
‒ Działalność fundacyjna jest dla mnie niezwykle ważna i stanowi ogromną przyjemność i satysfakcję. Pomoc innym, wspieranie polskiej kultury i przede wszystkim opieka oraz wsparcie dla młodzieży polskiej są dla mnie priorytetem. Fundacja zajmuje się przede wszystkim wsparciem dla szczególnie potrzebujących głównie poprzez działania kompleksowe związane z zakupem sprzętu dla szkół, przedszkoli, placówek medycznych i naukowych oraz uczestnicząc w akcjach takich, jak „Wampiriada”. Jednakże zajmujemy się również rozpowszechnianiem wiedzy o najbardziej zasłużonych członkach rodu. W ubiegłym roku udało mi się wydać trzytomową publikację Lubomirscy Książęta Polscy, nad którą pracowałem ponad 10 lat. Zostali w niej opisani niemalże wszyscy członkowie rodu. Szczególnie zależy mi, aby nasza polska młodzież pamiętała o swoich korzeniach. Planujemy wydanie gry przeglądarkowej The Crown – Korona Rzeczpospolitej, w której poza możliwością przejścia wielu ciekawych questów, będzie można zostać królem! W ubiegłym roku Fundacja została również honorowym patronem i współorganizatorem światowej premiery Festiwalu im. Księcia Władysława Lubomirskiego. I edycja odniosła tak spektakularny sukces, że w tym roku Festiwal będzie odbywał się w największych miastach w Polsce, a także zagranicą.
– Pana firma Landeskrone odnosi sukcesy w branży nieruchomości. Jak się zarządza taką organizacją i co decyduje o jej sukcesach?
‒ Przede wszystkim ludzie. Moi pracownicy i współpracownicy są najważniejsi. Dzięki nim mogę prowadzić zakrojone na szeroką skalę działania biznesowe, jak też filantropijne. Działam na rynku nieruchomości od ponad 20 lat. W tym czasie udało mi się stworzyć wiele przedsięwzięć, które odniosły sukces. Moja wiedza i doświadczenie pozwala mi na umiejętne planowanie inwestycji.
‒ Dokonaliście przebudowy i rewitalizacji wielu zabytkowych obiektów, które wymagają większych nakładów niż inne. Czy to się biznesowo opłaca?
‒ Takie projekty nie są proste, ponieważ nie jest prosto ukształtować istniejącą nieruchomość. Kolejnymi trudnościami są ograniczenia i warunki techniczne przebudowy i rewitalizacji zabytkowych kamienic. Na każdym kroku musimy patrzeć na wytyczne konserwatora. Jednakże praca przy takich budynkach przynosi wielką satysfakcję. Od etapu projektowania, poprzez dobór materiałów, po finalizację projektu. Dzięki temu jestem w stanie zachować kawałek historii. Dodatkowym atutem rewitalizowanych nieruchomości jest ich lokalizacja. Posiadamy obiekty w Warszawie przy ul. Bartoszewicza, Zamenhofa, Puławskiej, Śniegockiej, Wiejskiej i Kazimierzowskiej. Są to aktualnie najbardziej pożądane adresy w Warszawie, doskonale skomunikowane, z pełną infrastrukturą miejską. Lokale biurowe i mieszkalne mieszczące się w naszych nieruchomościach cieszą się dużym zainteresowaniem inwestorów nie tylko ze względu na swój styl. Lokale w takich kamienicach są droższe i szybciej zyskują na wartości. Palazzo Murano przy ul. Zamenhofa w ciągu pół roku zostało prawie całkowicie skomercjalizowane, a obecnie na rynku pojawia się projekt Puławska/Merliniego, gdzie rozpoczynamy sprzedaż luksusowych apartamentów, dla wymagających klientów.
‒ W tworzonych przez Was obiektach widać szacunek dla historii. Dlaczego to jest takie ważne?
‒ Moja rodzina jest związana z Warszawą od ponad 400 lat. Dzięki moim przodkom powstały takie obiekty, jak: Pałac na Wodzie, Zamek Ujazdowski, Pałac Prezydencki, Pałac Pod Blachą, Pałac w Wilanowie i obecna siedziba BCC. Nie chciałbym być gorszy od moich przodków, dlatego staram się, aby moje realizacje pozostawały na najwyższym poziomie, z zachowaniem poszanowania tradycji. Często w samych obiektach nawiązuję do historii rodziny, tak jak w Palazzo Murano, gdzie wiszą portrety moich przodków. Lubię również bawić się historią i w części budynków tworzę pewien historyczny styl na nowo, na przykład art deco, jak w przypadku inwestycji przy ul. Puławskiej/Merliniego. Tutaj nawiązuję do historii kolejki dojazdowej do Warszawy, której właścicielem był mój pradziadek Stefan Lubomirski, a której trasa przebiegała właśnie ulicą Puławską.
‒ Ma Pan swoją ulubioną inwestycję?
‒ Tworzenie każdej z moich inwestycji wiąże się z moim osobistym zaangażowaniem. Zarówno projekty architektoniczne, jak i wnętrza oraz koncepcja są zawsze przeze mnie starannie opracowywane i bardzo ściśle nadzorowane. Na przykład koncepcja Palazzo Murano – Pałacu Książąt Lubomirskich na Muranowie wynika z bardzo wielu historycznych czynników, między innymi nazwa, która nawiązuje do właściciela tych terenów, pochodzącego z okolic Wenecji we Włoszech – Murano. Stąd też sprowadzone przez nas specjalnie z Murano wyposażenie, w postaci stworzonych z oryginalnego szkła murano kryształowych lamp, żyrandoli, kinkietów, jak również luster nawiązujących do historii tego miejsca. Niedługo też do moich ulubionych inwestycji dołączą dwa krakowskie projekty – Villa Botanica, czyli luksusowy apartamentowiec przy krakowskim Ogrodzie Botanicznym, oraz Hotel mieszczący się w naszym rodzinnym pałacu 100 metrów od krakowskiego rynku.
MP