Towarzysko musi się zgadzać – z Emilem Miszkiem rozmawia Aya Al Azab

12.07.2019

Z Emilem Miszkiem rozmawia Aya Al Azab

Emil Miszk – trębacz, tegoroczny laureat nagrody Fryderyk za płytę Don’t Hesitate!, którą nagrał wraz ze swoim oktetem.

Aya Al Azab: Odbierając Fryderyka, powiedziałeś „Trójmiasto górą!” – bardzo to symboliczne, pokazuje, jaki masz stosunek do swoich osiągnięć… Nie podziękowałeś rodzicom, ukochanej czy nauczycielom, zaznaczyłeś, że jest to osiągnięcie nie tylko jednostki.
Emil Miszk: Taka reakcja i postawa jest typowa dla Trójmiasta. Tym jest zbudowane Trójmiasto. Nie wyłącznie jednostkami, choć też, bo one ciągną całość. Nagroda jest dla całego zespołu. Inna sprawa, że trochę denerwuje mnie fakt, że w mediach w ogóle nie mówi się za co dostałem Fryderyka – nie pada nazwa płyty Don’t Hesitate! ani zespołu Emil Miszk & The Sonic Syndicate. Bez chłopaków nie dałbym rady tego zrobić. Akurat na mnie trafiło, bo nagrałem debiut w dobrym czasie. Ale to jest nagroda trójmiejska.
– Porozmawiajmy o tej zespołowości.
– U nas w Trójmieście przede wszystkim pracuje się zespołowo. Patrz zespół Algorythm. Nie ma takiej możliwości, że gdy jeden z nas nie może zagrać danego koncertu, to poprosimy o zastępstwo – będą pieniądze i to wystarczy. Nie, bo dla nas ważny jest zespół jako całość. Wolimy odwołać lub nie zgodzić się na koncert. Nawet jeśli miałby to być bardzo ważny festiwal, to najwyżej spróbujemy zagrać za rok. Czerpiemy wszystko małą łyżeczką, na spokojnie. Nie zależy mi na tym, aby szybko osiągnąć sukces, bo wtedy szybko można z tego szczytu spaść. Za chwilę przyjdą nowe pokolenia, bardziej wytrenowane instrumentalnie i wyszkolone pod względem promocyjnym, marketingowym. Jestem przekonany – i myślę, że moi koledzy również – że gdy wejdziemy bez pośpiechu na pewien poziom, to nie będzie już siły, żeby nas z niego zepchnąć, ale tylko wtedy, gdy zrobimy to rozsądnie, a nie zachłannie. Tak jest w Algorhythmie – nie ma teraz takiej opcji, żeby któryś z nas zdecydował się odejść z zespołu. Jesteśmy zbyt blisko ze sobą i mamy wspólny cel do zrealizowania. Inna sprawa jest w moim oktecie, nie jesteśmy wszyscy tak blisko, tu dopuszczam zastępstwa. Zdaję sobie sprawę, że w tym przypadku będziemy grać mniej. To osiem osób i trudno zsynchronizować terminarze tak licznej, aktywnej grupy muzyków.

Rozmowa w całości ukazała się w JazzPRESS 5/2019.
Więcej: https://jazzpress.pl/storage/app/media/pdfy/jazzpress0519.pdf

COPYRIGHTS BCC
CREATED BY 2SIDES.PL