Sportowy pomnik – rozmowa z Jerzym Engelem, prezesem Polonii Warszawa SA, członkiem BCC

10.07.2017

– Piłka nożna to nie tylko sport, ale i biznes. Co jest potrzebne, żeby był to dobry biznes?

– Tak w sporcie jak i w biznesie wszystko zależy wyłącznie od ludzi. Dlatego najważniejsza jest selekcja osób, które zaprasza się do współpracy. Warto pracować zgodnie z zasadą, że współpracuję z najlepszymi albo z nikim, albowiem wprowadzając do ekipy osobę niekompetentną, musimy być przygotowani, że jej niekompetencja prędzej czy później zaważy na końcowym wyniku.

– Czy prowadząc klub piłkarski czuje się Pan jak rasowy przedsiębiorca?
– Oczywiście, zasady prowadzenia spółki akcyjnej, która jest właścicielem klubu są dokładnie takie same jak spółek niesportowych. W jednym i drugim przypadku najważniejsza jest dbałość o akcjonariuszy, dlatego wszelkim podejmowanym działaniom w sporcie i biznesie musi przyświecać ten sam cel, aby wartość akcji spółek systematycznie rosła.

– Był pan piłkarzem, szkoleniowcem, działaczem. Czy doświadczenia sportowe pomagają w biznesie?
– Nabywane latami są jednym z najcenniejszych atutów menedżera. Tego nie da się nigdzie kupić ani nigdzie wyuczyć. Im szersza jest gama zdobytych doświadczeń, tym skuteczniej podejmuje się kluczowe decyzje, reaguje się celnie i szybko w krytycznych momentach. Menedżerowie sportu to ludzie, którzy zawsze są na pierwszej linii. Naszą pracę oceniają na żywo miliony ludzi, podejmujemy decyzje pod wielką presją wyniku, a każda wpływa bezpośrednio na końcowy sukces lub porażkę. Niewiele profesji ma tak wielką odpowiedzialność społeczną, a ocena naszej pracy jest dokonywana analitycznie przez większość mediów na całym świecie. Dlatego to właśnie nas zapraszają wielkie firmy, korporacje, banki, aby uczyć menedżerów tworzenia zespołów, budowania kultury sukcesu, motywacji w pracy pod presją czy profilu nowoczesnego menedżera. Od 10 lat jestem w strukturach szkoleniowych UEFA i wymieniam regularnie doświadczenia z najlepszymi w zawodzie, z sir Alexem Fergusonem na czele.

– Co jest teraz najważniejsze w zarządzaniu Polonią Warszawa?
– Polonia Warszawa to klub z ponad 105-letnią historią. Owiany tragicznym, heroicznym, ale pięknym etosem walki o niepodległość Polski i Warszawy. Na obiekcie przy Konwiktorskiej w Powstaniu Warszawskim zginęło kilkunastu powstańców i tamto wydarzenie jest i będzie kultywowane na Polonii. Niewiele osób pamięta, że stadion nosi imię gen. Kazimierza Sosnkowskiego, założyciela ZWZ i wielkiego patrioty, o czym przez dziesięciolecia nie wolno było wspominać. To na środku tego stadionu lądował dwukrotnie papież Polak Jan Paweł II podczas pielgrzymek do Polski. Długo można wymieniać przymioty tego miejsca w sercu stolicy. Polonia to klub elitarny, od zawsze kojarzony z warszawską bohemą i bywanie na tym obiekcie przed wojną i w czasach powojennych należało do weekendowych obowiązków. Dzisiaj grupa wspaniałych ludzi w spółce, w której mam przyjemność sprawować funkcję prezesa, stara się odbudować zniszczone struktury klubowe, by nazwiska takich mistrzów jak: Irena Szewińska, Waldemar Marszałek czy śp. Władysław Komar, którzy występowali z dumą w biało-czerwono-czarnych dresach, nie zostały zapomniane. Jesteśmy w trakcie realizacji wspaniałego projektu, budowy nowoczesnego, innowacyjnego obiektu sportowo-biznesowego przy ulicy Konwiktorskiej, dzięki któremu postanie ponad tysiąc nowych miejsc pracy, ale co najważniejsze – zabezpieczy on na zawsze budżet klubu. Zapraszam Państwa do współtworzenia tego przedsięwzięcia, będzie to przepiękne miejsce w centrum stolicy. Co do trudności, to jest bardzo powolny lub całkowity brak decyzyjności w Ratuszu, który do tej inwestycji nie dołoży ani złotówki, ale mając swoje wewnętrzne problemy, bardzo spowalnia jego realizację.

– Co, oprócz prezesowania Polonii, zajmuje Pana na co dzień?
– Jesteśmy z żoną zafascynowani końmi wyścigowymi pełnej krwi angielskiej. Można je obejrzeć na stronie www.stajniaurszula.pl. Konie naszej hodowli dobrze radzą sobie na służewieckim torze i wygrywają gonitwy, w tym kat. A. To wspaniałe zwierzęta, które dają nam wiele satysfakcji i emocji, tak w części hodowlanej, do której zakupiliśmy ogiera i klacze na najbardziej prestiżowej aukcji w Newmarket, a teraz systematycznie od stycznia do kwietnia emocjonujemy się wyźrebieniami, natomiast od kwietnia do grudnia wyścigami na Służewcu. Ponadto lubimy życie towarzyskie, w Warszawie mamy coraz więcej sympatycznych miejsc z naprawdę smaczną kuchnią i znakomitą atmosferą, a nasi dwaj wnukowie (Filip – 3 lata i Tymon – rok) łatwiej usypiają w obecności dziadków, a więc, jak Pani widzi, nie nudzę się na co dzień.

 

– Jakie marzenia ma prezes Czarnych Koszul?
– Zawodowo, aby zrealizować projekt Konwiktorska 6, o którym prezes Marek Goliszewski mówi, że będzie to ekskluzywny, sportowy pomnik stolicy. Natomiast rodzinnie, aby wzajemna miłość i zdrowie pozwoliły nam radować się z dorastania kolejnych wnucząt. I oczywiście, aby Polonia wróciła do Ekstraklasy, a w naszej – mojej i żony, hodowli koni wyścigowych, abyśmy doczekali się konia na miarę legendarnego Sekretariata lub przynajmniej Pawimenta.

– Co dla Pana jest jak do tej pory największym sukcesem?
– Zawodowo, to oczywiście zrealizowanie obietnicy, jaką złożyłem milionom kibiców w Polsce oraz spełnienie własnych marzeń dotyczących stworzenia drużyny, z którą awansowałem do finałów mistrzostw świata. Dlatego awans do finałów Mistrzostw Świata w Korei i Japonii 2002, z prowadzoną przeze mnie reprezentacją Polski, po 16 latach niebytu naszej drużyny na jakimkolwiek wielkim turnieju w Europie czy na świecie, uważam za największy sukces zawodowy w moim życiu. Ponadto reprezentowanie Polski przez ostatnią dekadę w strukturach szkoleniowych UEFA i bezpośredni wpływ na pozytywne zmiany, jakie zachodzą w europejskim i światowym futbolu oraz stworzenie wspaniałej, kochającej się rodziny, która jest gotowa wspierać się wzajemnie w każdym momencie.

Rozmawiała MP

COPYRIGHTS BCC
CREATED BY 2SIDES.PL