Solidarność wystawiona na próbę

24.10.2022

Unia Europejska ma nieprawdopodobną zdolność odnoszenia sukcesu nawet wtedy, gdy go nie odnosi… Dla jednych to irytujące, unijne bla, bla, robienie dobrej miny do złej gry. Ale drudzy dostrzegają w tym wartość, bo to znaczy, że nawet w czasach trudnych, kryzysowych nikt nie trzaska drzwiami i nie wychodzi obrażony. Tak było podczas dwudniowego szczytu w Brukseli w ubiegłym tygodniu. Choć nie dogadano się w najważniejszej sprawie, ogłoszono sukces.

„Mamy teraz bardzo dobrą i solidną ścieżkę postępowania, aby dalej pracować nad problemem cen energii. Przywódcy udzielili nam strategicznych wskazówek dotyczących propozycji, którą przedstawiliśmy w miniony wtorek i która zostanie omówiona przez ministrów ds. energii we wtorek w przyszłym tygodniu”. To fragment wypowiedzi Ursuli von der Leyen, przewodniczącej Komisji Europejskiej, która w nocy z czwartku na piątek informowała media o wynikach rozmów liderów państw i rządów na temat propozycji łagodzenia kryzysu energetycznego. Mówiąc językiem normalnych ludzi premierzy i prezydenci nie porozumieli się co do konkretnych rozwiązań, ale zgodzili się, że na szczeblu ministrów trzeba dalej szukać kompromisowego rozwiązania.

Obowiązkowa solidarność

Przypomnijmy, co Komisja „położyła na stole” przed szczytem. Przede wszystkim wspólne zakupy gazu, choć w mocno okrojonej formie. Zaproponowała, żeby 15 proc. z tego, co jest potrzebne do wypełnienia magazynów, od wiosny przyszłego roku było kupowane przez wspólne platformy zakupowe i miałyby to być zakupy obowiązkowe. Komisja wyciągnęła po prostu wnioski z niesubordynacji rządów państw w sprawie zapisanej w prawie UE (!) solidarności między krajami, jeśli któreś znajduje się w potrzebie. Oto bowiem państwa członkowskie już od pięciu lat są zobowiązane na mocy prawa UE do zawierania umów solidarnościowych ze swoimi sąsiadami w regionie. Niestety, do tej pory z 40 możliwych umów tego typu, zawarto tylko sześć! I dlatego KE zaproponowała
„solidarność obowiązkową” (choć brzmi to strasznie) wg pewnego modelu i te obowiązkowe schematy mają obowiązywać do czasu, aż państwa członkowskie same nie zawrą „umów solidarnościowych”.

Limit ceny na gaz

W sprawie, o którą zabiegało 15 państw, czyli ustalenia limitu na cenę gazu Komisja postanowiła zaproponować kompromis, który miał uwzględnić zdanie przeciwników tego pomysłu. Rzeczywiście podnoszony przez nich argument trudno odrzucać bezrefleksyjnie. Rezygnując z gazu rosyjskiego, musimy kupować go od innych dostawców. Jeśli ustalimy niską cenę, to oni zwyczajnie sprzedadzą go komuś innemu, bo chętnych nie brakuje. Na dodatek, jak sobie ustalimy niską cenę, to stracimy motywację do oszczędzania surowca. Trzeba zatem było pomyśleć o mechanizmie, który cenę obniży, ale będzie elastyczny, bardziej odpowiadający mechanizmom rynkowym. Ursula von der Leyen widziała to tak: Dzisiejszym punktem odniesienia ceny gazu jest TTF. To giełdowy, holenderski wskaźnik ceny ropy dostarczanej rurociągami. Widzimy jednak teraz, że rynek zmienił się, z rynku gazu rurociągowego na rynek LNG, dlatego potrzebujemy nowego, dokładnego wskaźnika cenowego dla gazu LNG. Komisja opracuje teraz ten poziom odniesienia wraz z europejskim organem regulacyjnym, ale wymaga to czasu. W międzyczasie ograniczymy więc ceny na podstawie TTF. Nazywamy to mechanizmem korekty rynkowej – przekonywała posłów do Parlamentu Europejskiego przed samym szczytem.

Szczyt UE

Z takim – oczywiście w dużym uproszczeniu – pakietem pomysłów zmierzyli się przywódcy państw i rządów na unijnym szczycie. Szczyt UE, albo bardziej formalnie Rada Europejska kończy się sukcesem, gdy wszyscy, jednomyślnie podpisują się pod tzw. konkluzjami. Ponieważ np. polskiemu rządowi nie podobają się wspólne, obowiązkowe zakupy nawet tych 15 procent wolumenu gazu, tak jak i „obowiązkowa solidarność”, to oczywiście jednomyślności już nie było. Od razu dodam, że nie oznacza to, iż tylko nasz rząd to blokował. Opisuję zasadę. Niemcom nie odpowiadają pomysły sztucznego ograniczania cen gazu czy nawet to, co zaproponowała Komisja czyli „mechanizm korekty rynkowej”. Nie było wyjścia i trzeba było tak zapisać wnioski szczytu, żeby wyszło na to, że jedność zatriumfowała. Czyli napisać, że będziemy dalej rozmawiać, choć już na bazie przedstawionych
pomysłów. Charles Michel, szef Rady Europejskiej mógł ogłosić „urbi et orbi”: „Chciałbym przedstawić krótko
główne wnioski z tego ważnego porozumienia: mamy silne i jednomyślne zobowiązanie, zapisane w konkluzjach szczytu, działania wspólnotowego na rzecz osiągniecia trzech celów: obniżenia ceny gazu, zapewnienia dostaw i redukcji zapotrzebowania na gaz. No to zajrzyjmy do przyjętego dokumentu, oczywiście tylko do głównych punktów dotyczących omawianej sprawy. To jest oficjalne tłumaczenie przez służby Rady, więc proszę wybaczyć ten język: Rada Europejska wzywa Radę i Komisję, by pilnie przedłożyły konkretne decyzje co do poniższych dodatkowych działań, a także co do wniosków Komisji, po dokonaniu oceny ich skutków zwłaszcza dla
istniejących umów – w tym w kwestii niewpływania na umowy długoterminowe – i z uwzględnieniem różnych koszyków energetycznych i uwarunkowań krajowych:

  • dobrowolne wspólne zakupy gazu, z wyjątkiem wiążącej agregacji zapotrzebowania na ilość odpowiadającą 15% potrzeb w zakresie napełnienia magazynów (odpowiednio do potrzeb państwowych), oraz przyspieszenie negocjacji z wiarygodnymi partnerami w celu poszukiwania wzajemnie korzystnych partnerstw, czerpiąc ze zbiorowego potencjału rynkowego Unii i w pełni wykorzystując unijną platformę zakupu energii, która jest otwarta również dla Bałkanów Zachodnich i trzech stowarzyszonych partnerów wschodnich;
  • tymczasowe dynamiczne widełki cenowe dla transakcji dotyczących gazu ziemnego pozwalające natychmiast ograniczyć epizody występowania nadmiernych cen gazu (…);
  • należy uruchomić wszelkie odpowiednie narzędzia na szczeblach krajowym i unijnym, po to aby zwiększyć odporność naszych gospodarek, przy zachowaniu globalnej konkurencyjności Europy i utrzymaniu równych warunków działania i integralności jednolitego rynku. Rada Europejska jest zdecydowana ściśle koordynować działania polityczne. Podkreśla znaczenie ścisłej koordynacji oraz wspólnych rozwiązań na szczeblu europejskim, w stosownych przypadkach, i jest zdecydowana osiągnąć nasze cele polityczne w duchu jedności.

Jak czytać żargon UE?

Tak to zostało zapisane. Unijni eksperci wskazują na ostatni, 20 punkt konkluzji, który ich zdaniem jest najważniejszy: Rada Europejska nadal zajmuje się tą kwestią. Tu jest właśnie ów sukces: czyli dalej wszyscy są skłonni rozmawiać, a nie wywracać stolik. Zresztą dowodem na to, że nie była to jednak strata czasu jest reakcja rynków gazu: cena tego surowca po szczycie UE … spadła. To dobra wiadomość i nie jedyna: jeszcze niedawno straszono nas wizją nadchodzącej zimy w niedogrzanych mieszkaniach, a mimo to z ogromnymi rachunkami od inkasentów. Dzisiaj już niemal wszyscy zgadzają się, że najbliższa zima, choć będzie wyraźnie droższa, nie powinna przynieść przerwania dostaw ciepła czy prądu. Gorzej będzie podczas kolejnej, chyba, że zbudujemy w Unii więcej bezpieczników, nie spadnie determinacja w oszczędzaniu energii i będzie więcej solidarności.

Każdy sobie…

W tej ostatnie sprawie jestem sceptyczny. Polska ma gazoport, Baltic Pipe i już zapowiada, że obowiązkowej solidarności, czyli konieczności podzielenia się (oczywiście odpłatnie!) gazem z tymi, którym go będzie brakowało, nie poprze. Podobnie Węgry, które niedawno podpisały nowe kontrakty z Rosją i czują się same bezpiecznie. Z kolei – co było przykrym zgrzytem – dokładnie w czasie brukselskiego szczytu Bundestag zgodził się na przyjęcie pakietu ochronnego wartości 200 mld euro, który pozwoli na obniżenie kosztów gazu dla firm i prywatnych osób. To olbrzymia dotacja, na którą innych nie stać w podobnej proporcji. Niewiele ma to wspólnego z zasadami równych szans na Wspólnym Rynku, a jego fragmentacja po tej decyzji staje się bardzo realna, mimo, że w płomiennych przemówieniach niemal wszyscy europejscy politycy przed nią przestrzegają. Kanclerz Olaf Scholz przyjął głosowanie w Bundestagu jako „dobrą wiadomość dla wszystkich, którzy z niepokojem patrzą na swoje dodatkowe koszty, a także dla rzemiosła i przedsiębiorstw”. No właśnie: „patrzą na swoje dodatkowe koszty”. Z drugiej strony, który polityk najpierw liczy się ze Wspólnotą, a potem ze swoimi wyborcami?

Samoocena

No właśnie, to ostatnie zdanie zachęca mnie do krótkiego komentarza do innego, ważnego dla nas wydarzenia z minionego tygodnia. Oto dowiedzieliśmy się od jednego z rzeczników Komisji Europejskiej Stefana de Keersmaeckera co następuje: „W ostatnich tygodniach trzy polskie programy operacyjne zostały zaaprobowane przez Komisję. Ale ponieważ Polska, w przedstawionej przez siebie ocenie sama wskazała, że warunek podstawowy dotyczący Karty Praw Podstawowych nie jest spełniony, to KE nie może pokryć wniosków o płatności. Żeby móc to zrobić musimy mieć jasną weryfikację, że warunki podstawowe są spełnione”. Pierwsza reakcja na te zdania przedstawicieli naszego obozu władzy były takie, jakby nie wczytali się w tę wypowiedź. Że Bruksela znowu coś blokuje, że nie ma żadnego zagrożenia, że rozmowy się toczą. Dziennikarze i politycy opozycji dotarli do umowy o partnerstwie, jaką polski rząd podpisał z Komisją Europejską i jaką podpisują wszystkie rządy, co jest potem podstawą do wypłacania pieniędzy z budżetu UE.

Kluczowe dla tej afery fragmenty umowy znajdują się na stronie 218, w punkcie: „Skuteczne stosowanie i wdrażanie Karty praw podstawowych”. Tabela, którą tam zamieszczono, opisuje warunek podstawowy: „Skuteczne stosowanie i wdrażanie Karty praw podstawowych” i ocenę jego realizacji. KTOŚ z polskiego rządu tu napisał: „Niespełniony”. To oznacza, że Komisja nie może wypłacać pieniędzy, bo nasz rząd czegoś nie spełnił! Warto dodać, że artykuły Karty Praw Podstawowych od 47 do 50 dotyczą m.in. …. wymiaru sprawiedliwości, co jak sądzę, będzie wykorzystane przez Komisję Europejską do dalszych nacisków na rząd w Warszawie.

Co jest dobre dla UE, partii i ludzi?

I tu wracam do pytania, które zamieściłem odnosząc się do polityki rządu niemieckiego: „który polityk najpierw liczy się ze Wspólnotą, a potem ze swoimi wyborcami?” Okazuje się, że nasi rządzący są rzeczywiście wyjątkowi, bo nie liczą się ani ze Wspólnotą, ani z wyborcami. W obecnym budżecie UE dla Polski na politykę spójności jest 75 miliardów euro. Z Funduszu Odbudowy na podstawie słynnego KPO mamy 23,9 mld euro dotacji i 34,2 mld euro niskooprocentowanych pożyczek. Można jak widać dalej przedkładać interes partii koalicyjnej z poparciem na poziomie 2 procent, niż interes Wspólnoty zainteresowanej rozwojem Polski i wydaniem pożyczonych na rynkach pieniędzy, nie mówiąc już o interesie Polaków, dla których te pieniądze są szansą na lepsze, godniejsze życie! „Rzeczpospolita” zamówiła sondaż, w którym postawiono pytanie: „Czy rząd powinien nadal realizować reformę sądownictwa prowadzoną przez resort Zbigniewa Ziobry, jeśli będzie to oznaczać zablokowanie pieniędzy z Unii Europejskiej dla Polski?” „Tak” odpowiedziało 19,2 proc. respondentów, „Nie” – 53,8 proc. Zdania w tej kwestii nie ma 27 proc. respondentów.

Zostawiam Czytelników z tymi wynikami. Są dobrą podstawą do pogłębionej refleksji…

Maciej Zakrocki

COPYRIGHTS BCC
CREATED BY 2SIDES.PL