Sukcesy partii skrajnie prawicowych, często zwanymi populistycznymi skłania wielu polityków z tradycyjnego centrum, a czasem nawet z socjaldemokracji do sięgnięcia po pomysły i retorykę rosnących w siłę rywali. Jedni uważają to za zdradę ideałów, inni za konieczny pragmatyzm, by populiści nie przejęli władzy. Widać to także w opublikowanym w minioną środę stanowisku Komisji Europejskiej (KE) w sprawie polityki na granicach zewnętrznych Unii.
Wina Tuska?
Dokładnie ten dokument nosi nazwę: „Komunikat na temat wspierania państw członkowskich w przeciwdziałaniu zagrożeniom hybrydowym wynikającym z wykorzystywania migracji jako broni przez Rosję i Białoruś oraz zwiększenia bezpieczeństwa na granicach zewnętrznych UE”. Skąd się wziął ów komunikat? Można powiedzieć, że to … wina Tuska.
12 października premier Donald Tusk podczas konwencji Koalicji Obywatelskiej zapowiedział, że 15 października na posiedzeniu Rady Ministrów przedstawi rządową strategię migracyjną pod nazwą: “Odzyskać kontrolę, zapewnić bezpieczeństwo“. Jednym z jej elementów będzie czasowe, terytorialne zawieszenie prawa do azylu. Natychmiast zrobiła się burza, a osoby zaangażowane w pomoc uchodźcom na granicy z Białorusią, w tym dr Hanna Machińska, była zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich, dowodziła, że taka decyzja to jawne łamania prawa międzynarodowego, unijnego, a nawet konstytucji RP.
W reakcji na te oskarżenia już dzień po konwencji KO Donald Tusk na platformie X pisał: “Czasowe zawieszenie wniosków azylowych wprowadzono w maju w Finlandii. Jest odpowiedzią na wojnę hybrydową wypowiedzianą całej Unii (w tym przede wszystkim Polsce) przez reżimy w Moskwie i Mińsku polegającej na organizowaniu masowych przerzutów ludzi przez nasze granice“. I dodał: “Prawo do azylu jest w tej wojnie instrumentalnie wykorzystywane i nie ma nic wspólnego z prawami człowieka. Kontrola granic i bezpieczeństwo terytorialne Polski jest i będzie naszym priorytetem. Nasze decyzje i działania będą temu bezwzględnie podporządkowane“. To jednak dalej wielu nie przekonywało.
„Nie tylko nie ma naszej zgody na „zawieszenie prawa do azylu”, ale też zawieszenie takie jest po prostu niemożliwe. Prawo do azylu – oraz powiązana z nim zasada non-refoulement – wynikają z treści wielu aktów prawa międzynarodowego, m.in. z Konwencji Genewskiej dotyczącej statusu uchodźców, Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, z prawa unijnego, np. z Karty Praw Podstawowych UE, dyrektywy kwalifikacyjnej i proceduralnej, czy polskiego – choćby z Konstytucji RP” – mogliśmy przeczytać w stanowisku Stowarzyszenia Interwencji Prawnej.
Szef polskiego rządu postanowił przenieść sprawę na poziom Unii Europejskiej licząc na wsparcie, co miało przynajmniej ostudzić zapał przeciwników jego pomysłu. Pojechał na Radę Europejską 16 października, a po niej w wystąpieniu dla mediów mówił o pełnym zrozumieniu liderów UE do jego stanowiska i zaprezentowanej przez polski rząd „Strategii migracyjnej” z kontrowersyjnym zapisem o zawieszeniu prawa do azylu. Jednak wczytując się w tzw. konkluzje Rady nie znajdziemy w nich wprost zgody na podejmowanie takiego kroku. W punkcie 38 dokumentu czytamy: „Rada Europejska wyraża solidarność z Polską i z państwami członkowskimi, które mierzą się z tymi wyzwaniami. Wyjątkowe sytuacje wymagają stosownych środków. Rada Europejska przypomina, że jest zdeterminowana zapewniać skuteczną kontrolę zewnętrznych granic Unii za pomocą wszelkich dostępnych środków, w tym przy wsparciu Unii Europejskiej, zgodnie z prawem UE i prawem międzynarodowym. Potwierdza swoje zobowiązanie do przeciwdziałania instrumentalizacji migrantów w celach politycznych”.
Natomiast w kolejnym 39 znalazł się bardzo ogólny zapis: Dodatkowo należy rozważyć nowe sposoby zapobiegania nieuregulowanej migracji i jej zwalczania, zgodnie z prawem UE i prawem międzynarodowym. Jedno tylko jest tu jasne: „nowe sposoby” muszą być zgodne z literą prawa. Jednocześnie trzeba wiedzieć, że Rada Europejska, jako najwyższy organ w naszej Unii przyjmując konkluzje wyznacza jednocześnie zadanie dla Komisji Europejskiej zajęcia się sprawą i przełożenia ogólnych zapisów na dokument, który jeśli jest dyrektywą przechodzi do „obróbki” legislacyjnej w Radzie UE i Parlamencie Europejskim, a jeśli jest np. „komunikatem” to określa kierunek, w jakim pójdą dalsze prace w obszarze danej polityki.
KE przejmuje pałeczkę
Właśnie przykładem takiego „podchwycenia” tematu zainicjowanego przez szefów państw i rządów na październikowym szczycie, jest wspomniany komunikat KE z 11 października. Ciekawą koincydencją jest fakt, że od 10 października w wykazie prac rządu znajdują się informacje o planowanej nowelizacji ustawy o udzielaniu cudzoziemcom ochrony międzynarodowej na terytorium Polski. Projekt ten, którego głównym autorem jest wiceszef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji prof. Maciej Duszczyk zakłada, że “tymczasowe, terytorialne zawieszenie prawa do azylu” będzie można wprowadzić rozporządzeniem na wniosek tego resortu. Czy to dlatego, że Komisja Europejska potwierdziła w swoim komunikacie, że takie zawieszenie jest dopuszczalne?
Można powiedzieć, że w zasadzie tak, a to wahanie wynika z treści informacji KE dla mediów: „państwa członkowskie są zobowiązane do ochrony granic zewnętrznych UE. Jednocześnie muszą przestrzegać praw podstawowych i zasady non-refoulement. Ze względu na powagę i uporczywy charakter tego zagrożenia dla bezpieczeństwa UE i integralności terytorialnej państw członkowskich znajdujących się na granicach zewnętrznych UE z Rosją i Białorusią, państwa te mogą, pod kontrolą Trybunału Sprawiedliwości, powołać się na postanowienia Traktatu, aby w drodze wyjątku i na rygorystycznych warunkach podjąć działania wykraczające poza to, co jest przewidziane w prawie wtórnym UE. Może to obejmować środki, które mogą wiązać się z poważnymi ingerencjami w prawa podstawowe, np. prawo do azylu i powiązane gwarancje, z zastrzeżeniem wymogów wynikających z Karty. W dzisiejszym komunikacie przedstawiono warunki takich środków, które muszą być proporcjonalne, ograniczone do tego, co jest bezwzględnie konieczne w jasno określonych przypadkach i tymczasowe”.
Przypomnę, że zasada non-refoulement stanowi, że osoby, której odmówiono przyznania statusu uchodźcy, nie wolno deportować do kraju, w którym groziłoby jej niebezpieczeństwo prześladowania. A co do samej treści tego akapitu, to przyznaję, że nie będąc ekspertem od prawa międzynarodowego, wyczuwam tu niezwykłą ekwilibrystykę. Prezentująca dokument na konferencji prasowej Henna Virkkunen, wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej ds. suwerenności technologicznej, bezpieczeństwa i demokracji próbowała ją wyjaśnić:
„W tym komunikacie Komisja wyjaśnia, jak rozumie wyjątkowe sytuacje, w których państwa członkowskie mogą przyjąć wyjątkowe rozwiązania, na przykład mogą ograniczyć prawo do azylu, ale może to się wydarzyć wyłącznie pod restrykcyjnymi warunkami i w granicach prawa. Powtórzę: musi to być w warunkach naprawdę wyjątkowych, na krótki czas, proporcjonalnie do sytuacji i w dobrze zdefiniowanym przypadku”.
Pora na wnioski
Cała ta historia jest moim zadaniem typowym znakiem czasów. We wszystkich państwach, w których skrajna prawica zaczyna zdobywać coraz większe poparcie, w analizach to tłumaczących w punkcie pierwszym pojawia się strach przed migrantami i problemy – często wyolbrzymiane – z uchodźcami, którzy już od dawna są na terenie państw UE. Doskonałym przykładem panujących nastrojów są wydarzenia sprzed dosłownie paru dni. Oto zaraz po upadku reżimu Baszara al-Asada w Syrii Belgia, Francja, Niemcy, Grecja, Włochy, Szwecja i Wielka Brytania wstrzymały rozpatrywanie wniosków o azyl dla Syryjczyków! Austria, gdzie mieszka ich około 100 000 ogłosiła plany uruchomienia „programu powrotów i deportacji”. Wszystko to w sytuacji, w której nie mamy jeszcze pojęcia czym naprawdę zakończy się wygrana rebeliantów, natomiast wiemy, że stojący na ich czele przywódcy byli w bliskich relacjach z Al-Kaidą czy Państwem Islamskim, a organizacje do których należą w części są wpisane na amerykańską listę organizacji terrorystycznych! Naprawdę już pora deportować Syryjczyków?
Nie da się ukryć, że takie działania są skutkiem polityki wewnętrznej wielu rządów. Nie mówiąc już tych państwach, w których wkrótce odbędą się wybory. Przecież to socjaldemokrata Olaf Scholz wprowadził – łamiąc zasady Schengen – czasowe kontrole na granicach Niemiec. No bo przecież w lutym będą przedterminowe wybory i SPD walczy o poprawę notowań, historycznie niskich po słabych rządach pana kanclerza. Na rzecz kogo tracą? Populistów z AfD i Sojuszu Sahry Wagenknecht, którzy głównie podnoszą problemy z migracją.
KE nie miała wyjścia?
Komisja Europejska znalazła się w swego rodzaju potrzasku. Zgodnie z traktatami ma stać na ich straży i pilnować czy w państwach członkowskich UE prawo wspólnotowe jest przestrzegane. Stała się jednak zakładniczką rządów. W Radzie Europejskiej dominują ciągle politycy proeuropejscy, z pewnością zatroskani o przyszłość Europy, którzy zdają sobie sprawę ze społecznych nastrojów. Donald Tusk doskonale wie, jakie znaczenie ma zwycięstwo w wyborach prezydenckich przedstawiciela koalicji 15 października, czyli de facto Rafała Trzaskowskiego. Ostry kurs w sprawie sytuacji na wschodniej granicy jest w dużym stopniu związany z tymi wyborami, bo badania pokazują, że większość społeczeństwa takiej postawy oczekuje.
Od czasów Jean-Claude Junckera przewodniczący KE mówią wprost, że Komisja jest ciałem politycznym i będzie politycznie reagować. Tak można uzasadnić wspomniany komunikat. Ale czy oznacza, że będzie zamykać oczy na łamanie prawa? Nie, wyraźnie podkreśla konieczność trzymania się traktatów, Karty Praw Podstawowych, a dając zielone światło zawieszeniu prawa do azylu właściwie przypomina, że zawsze państwo członkowskie w szczególnych warunkach może obowiązujące prawo czasowo zawiesić. Tak właśnie jest z umową Schengen. Odnosi się ona do prawa do swobodnego przemieszczania się obywateli UE, ale w uzasadnionych wypadkach rządy mogą granice swoich państw chronić zgodnie ze swoją oceną zagrożenia, ale w konsultacji w KE i przynajmniej rządami państw sąsiadujących, czego właśnie Scholz nie zrobił.
Komisja zawsze może też jakieś działania, które uzna za zbyt daleko idące, albo nieproporcjonalne zaskarżyć do TSUE. I wszystko będzie w porządku. Tyle, że orzeczenie Trybunału pojawi się po wielu miesiącach, a może i latach. A przecież we wspomnianej nowelizacji ustawy o udzielaniu cudzoziemcom ochrony międzynarodowej na terytorium Polski jest napisane, że czasowe zawieszenie prawa do azylu może obowiązywać nie dłużej niż…. 60 dni, choć z możliwością przedłużenia tego czasu za zgodą Sejmu.
Pytanie, czy opisane działania, których celem jest zablokowanie populistom drogi do władzy są uzasadnione, czy właściwym pomysłem jest sięgnięcie do ich arsenału politycznego? Od lat w Parlamencie Europejskim socjaliści atakują chadeków z Europejskiej Partii Ludowej (grupa w której jest KO), że zdradzili proeuropejskie ideały i coraz częściej wchodzą w sojusze z prawicą. Tyle, że z obecnej sytuacji politycznej w państwach UE wyłoniła się taka Komisja Europejska, w której chadecy mają 14 komisarzy, a socjaliści …. czterech. Wydaje się zatem, że na razie strategia przynosi korzyści jednak tym, którzy skręcili w prawo.
Maciej Zakrocki