Groźne X

13.01.2025

Po wygraniu Donalda Trumpa wyborów prezydenckich przez europejskie media przelała się poważna debata na temat konsekwencji decyzji Amerykanów. Dla relacji transatlantyckich, wymiany handlowej przez Atlantyk, losów wojny w Ukrainie, przyszłości NATO. Dominowała obawa, że Trump w Białym Domu to zapowiedź trudnych czasów. Dzisiaj zaczyna górę brać pogląd, że większym zagrożeniem jest Elon Musk i jego platforma X.

Kim jest?

Ten najbogatszy człowiek świata fascynował niewątpliwym talentem do robienia interesów, angażowania się w ciekawe projekty naukowo-badawcze, które mogą popychać ludzkość w nieznane, a ważne obszary. Nie krył też nigdy swoich konserwatywnych poglądów, być może jeszcze wyniesionych z rodzinnego domu w Republice Południowej Afryki. Urodził się w stołecznej Pretorii 28 czerwca 1971 roku, w szczytowym okresie apartheidu czyli rządów białej mniejszości nieuznającej praw kolorowej większości. Spędził w takich warunkach 17 lat swojego życia, w tym lata edukacji w Pretoria Boys High School.

W czerwcu 2022 roku w artykule w New York Times do tego wątku nawiązano tak: „To wiele mówi — białe dzieci były odizolowane od surowej rzeczywistości” — wspomina Terence Beney, biały, który ukończył Pretoria Boys High School w 1988 roku wraz z Elonem Muskiem. Wywiady z krewnymi i byłymi kolegami z klasy ujawniają skutki wychowania w elitarnych, odizolowanych białych społecznościach, które były zaśmiecone anty-czarnoskórą propagandą rządową, pomijającą wiele okrucieństw, jakie biali przywódcy polityczni wyrządzili czarnej większości”. W dalszej części artykułu znajdujemy jednak i taki akapit: „Według biografii pana Muska, napisanej przez Ashlee Vance’a, Elon Musk powiedział, że nie chciał poddać się obowiązkowej służbie wojskowej w Republice Południowej Afryki, ponieważ zmusiłoby go to do uczestnictwa w reżimie apartheidu. To miało przyczynić się do jego decyzji o opuszczeniu RPA wkrótce po ukończeniu szkoły średniej”.

Nie przesądzając zatem o źródłach poglądów Elona Muska, trudno obserwując jego działania nie dostrzec sympatii do konserwatywnej prawicy. Niektórym wystarczy samo poparcie i finansowanie kampanii Donalda Trumpa, co zresztą zaowocowało obietnicą objęcia ważnej funkcji w amerykańskiej administracji – przewodniczącego Departamentu Efektywności Rządu. To dodatkowy powód niepokoju w Europie, bo ewentualne działania przeciwko X po próbach wykorzystywania tej platformy do ingerencji w politykę państw UE, będzie odczytywane – oczywiście celowo – jako uderzenie w rządzącą ekipę Donalda Trumpa.  

Ingerencja

Przykładów ingerencji X w europejską politykę mamy już kilka. W swoich postach i artykułach Musk atakował kanclerza Niemiec Olafa Scholza i premiera Wielkiej Brytanii Keira Starmera, wzywał do wcześniejszych wyborów w Wielkiej Brytanii, zwrócił się przeciwko swojemu byłemu sojusznikowi Nigelowi Farage’owi. „Starmer musi odejść. Jest narodowym wstydem”, pisał i przy okazji nawoływał, że Farage powinien zostać zastąpiony na stanowisku lidera partii Reform UK. Z kolei w miniony czwartek przeprowadził na żywo rozmowę z liderką Alternatywy dla Niemiec Alice Weidel. I choć efekt tego wywiadu jest w ocenie niemieckich komentatorów mizerny, to jednak trudno lekceważyć fakt wsparcia dla partii, która ma w notowaniach drugą pozycję, a wybory powszechne w Niemczech odbędą się już 23 lutego.

Warto przypomnieć, że AfD to partia antyunijna, antyimigrancka, a z polskiego punktu widzenia także groźna z powodu resentymentów do czasów, w których tego typu postawy określaliśmy rewizjonizmem. Bo jak inaczej odbierać niewinne niby słowa o wschodnich landach Republiki Federalnej jako o środkowych Niemczech… Od lat też członkowie tej partii oskarżani są o wybielanie i trywializację zbrodni nazistowskich. Przed wyborami europejskimi lider AfD Maximilian Krah powiedział włoskiej gazecie „La Repubblica”, że nie wszyscy członkowie SS byli przestępcami. „Nigdy nie powiedziałbym, że każdy, kto nosił mundur SS, był automatycznie przestępcą” – stwierdził. Na pytanie, czy członkowie SS byli zbrodniarzami wojennymi, odpowiedział: „Na pewno był tam duży odsetek przestępców, ale nie wszyscy nimi byli”. Trzeba jednak zauważyć, że z powodu tej wypowiedzi zarząd partii nałożył zakaz występów na Kraha.

Nie zmienia to jednak faktu, że ten sposób postrzegania AfD nie zniknął. Marietje Schaake, była europosłanka, która obecnie jest współpracowniczką Cyber ​​Policy Center na Uniwersytecie Stanforda, powiedziała Politico Playbook, że „poparcie Muska dla polityki antydemokratycznej i faszystowskiej jest niebezpieczne”.  Prezydent Francji Emmanuel Macron oskarżył Muska o to, że organizując wywiad z panią Weidel posunął się za daleko.  „Kto by pomyślał dziesięć lat temu, że właściciel jednej z największych sieci społecznościowych na świecie wesprze nowy międzynarodowy ruch reakcyjny i będzie bezpośrednio ingerował w wybory, w tym w Niemczech” – mówił Macron. Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Stéphane Séjourné z kolei powiedział, że nowa administracja Donalda Trumpa „musi wziąć pod uwagę, że inne kraje również mają prawo do suwerennego i demokratycznego wyboru swoich przywódców bez obcej ingerencji”.

Bezsilni?

Jeszcze przed czwartkowym wywiadem Muska z Alice Weidel Komisja Europejska stwierdziła, że ​​założyciel SpaceX i przyszły członek nowej administracji Trumpa może mieć kłopoty prawne na mocy Aktu o Usługach Cyfrowych (DSA), w zależności od tego, w jakim stopniu transmisja rozmowy zostanie uznana za „niesprawiedliwie promującą” liderkę AfD nad rywalami przed wyborami w Niemczech 23 lutego. Gdy okazało się, że ten wywiad nie był żadnym „game changerem” w kampanii wyborczej, a może nawet zaszkodził pani Weidel, nie pojawił się nowy komunikat. Może urzędnicy w Berlaymont czekają na powrót Ursuli von der Leyen złożonej ostrym zapaleniem płuc.

Trzeba jednak zauważyć, że wspomniany DSA w jasny i precyzyjny sposób nie podpowiada, jaka może być reakcja UE. Dobrze to pokazało dystansowanie się od działań, jakie inicjował w ubiegłym roku komisarz Thierry Breton. Wysłał wtedy otwarty list, ostrzegając Muska, aby nie łamał prawa UE. Krótko nakreślił owe prawo dotyczące wielkich platform cyfrowych jako „narzędzie ochrony obywateli przed mową nienawiści, dezinformacją i ludźmi nadużywającymi swojej władzy i zasięgów do wywierania wpływu na społeczeństwo i politykę całych państw”. Jak zauważył komisarz, trawestując cytat ze „Spider-Mana”: „wraz z wielką widownią przychodzi wielka odpowiedzialność”. Elon Musk odpowiedział: „Zrób krok w tył i dosłownie wyp…. swoją twarz”.  

Mimo takiego afrontu wobec członka KE urzędnicy tej instytucji zdystansowali się wtedy od listu otwartego Bretona. Mówiło się, że lepiej nie drażnić Trumpa, bo w odwecie, jak już zostanie prezydentem USA, może Unii zgotować wojnę handlową. Dzisiaj ta groźba nie zniknęła, ale rosnąca ingerencja Muska w europejską politykę nakazuje bilansowanie zysków i strat: lepiej milczeć, nie nakładać na X żadnych kar, na co DSA pozwala czy jednak pokazać, że wolność słowa ma w europejskiej kulturze i demokracji jakieś limity?   

Co możemy?

Odpowiedź na to pytanie jest szalenie ważna. Poza wyborami w Niemczech (nie trzeba wyjaśniać jak ważnych dla całej Europy) w maju w Polsce będziemy wybierać prezydenta. W marcu mamy powtórkę wyborów w Rumunii, w których w I turze TIK TOK odegrał olbrzymią rolę,  w październiku w Czechach będą wybory parlamentarne, a w listopadzie w Irlandii. Elon Musk i jego zwolennicy twierdzą, że wszelkie próby ograniczania wolności wypowiedzi to cenzura niedopuszczalna w demokratycznym świecie. Ale nasz DSA jednak takie działanie przewiduje. Na początku grudnia, podczas konferencji prasowej rzecznik Komisji Europejskiej ds. cyfryzacji Thomas Regnier mówił, że KE doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co dzieje się na X. Przypomniał, że w zeszłym roku instytucja otworzyła pięć dochodzeń wobec platformy, w tym w sprawie rozpowszechniania nielegalnych treści i manipulowania informacjami. 

Z kolei Felix Kartte, starszy doradca w Reset, grupie lobbingowej ds. odpowiedzialności technologicznej zauważył, że „Nikt nie może jednoznacznie stwierdzić, czy działania Muska naruszają DSA, ponieważ nie ma precedensu prawnego”. I dodał: „DSA nie zabrania wprost Muskowi wykorzystywania swojej platformy do promowania swoich poglądów. Jednak ramy prawne pozwalają regulatorom — i społeczeństwu jako całości — ocenić, czy konkretne praktyki korporacyjne są akceptowalne. Jeśli działanie Muska generuje ryzyko publiczne, takie jak wzmacnianie nielegalnej przecież mowy nienawiści lub podważanie pluralizmu mediów, Komisja Europejska mogłaby argumentować, że X nie wywiązuje się ze swoich obowiązków wynikających z DSA”. Problem w tym, co już sygnalizowałem, że Musk za chwilę będzie częścią amerykańskiej administracji i walka z nim jest niebezpieczna.

Bać się?

Nie da się ukryć, że będzie to ostre starcie. Wystarczy przypomnieć słowa wiceprezydenta-elekta JD Vance’a, który we wrześniu, podczas kampanii wyborczej, w programie telewizyjnym Shawn Ryan Show zagroził Komisji Europejskiej, że Stany mogą wycofać swoje poparcie dla NATO, jeśli Unia nie przestanie wykorzystywać unijnych przepisów typu DSA wobec platform takich jak X. Poważnie tak powiedział!

Wspomniany były komisarz Thierry Breton nie zaprzestał ostrej krytyki działań Muska i zachęca do odważnych działań.  W wywiadzie dla francuskiej gazety Les Echos powiedział, że Europa jest „wystarczająco potężna”, aby wpływać na politykę cyfrową w erze Trumpa. Ale nowa komisarz ds. technologii Henna Virkkunen jak na razie nie ruszyła do boju. Może też czeka na powrót do Brukseli po chorobie Ursuli von der Leyen. Portal Politico poinformował, że jedyny jej komentarz w tej sprawie pojawił się w liście, który wysłała do niemieckiego europosła Andreasa Schwaba, obiecując „energiczne przyspieszenie” długotrwałego dochodzenia Komisji w sprawie X, jakie Komisja zaczęła jeszcze w poprzedniej kadencji.

Wiemy, że na 24 stycznia zaplanowane jest spotkanie, w którym udział wezmą przedstawiciele Komisji Europejskiej, niemieccy posłowie do Bundestagu i ludzie Muska, aby – jak napisano w komunikacie – „omówić ryzyka związane z lutowymi wyborami w Niemczech”. Zobaczymy, jakie będą rezultaty tych rozmów, które odbędą się w czasie, kiedy to Donald Trump będzie już prezydentem USA, a Elon Musk członkiem jego rządu. Zobaczymy, czy X zrobi krok wstecz czy jednak platforma ze swoim szefem zacznie decydować o tym, kogo wybierzemy do rządzenia naszymi krajami. 

Maciej Zakrocki

COPYRIGHTS BCC
CREATED BY 2SIDES.PL