BCC KOBIETY - PRAWDZIWE HISTORIE
poznaj nasze bohaterki i ich historie
Alicja Wasielewska
Nauka dla dziewczynek i dla chłopców
Czy jako mała dziewczynka z małej miejscowości na Kujawach spodziewałam się, że mając 33 lata będę zawodowo w miejscu, w którym jestem teraz? Czy już wtedy, gdy Mama zaplatała mi dwa warkocze na konkursy recytatorskie, myślałam, że będę wziętą prawniczką, współzałożycielką i wspólniczką doskonale prosperującej kancelarii adwokackiej w Poznaniu, a moim Klientem będzie jeden z największych klubów piłkarskich w kraju? Czy gdy później dojeżdżałam każdego dnia do liceum i kilkadziesiąt kilometrów każdego dnia na zajęcia w ramach studiów spodziewałam się, że będę przedsiębiorczynią, pracodawczynią, felietonistką, ekspertką w programach radiowych, będę pracować z Kobietami i dla Kobiet?
Nieprawdą byłoby napisać, że tak. Moje dziewczęce dziecięce, a później nastoletnie marzenia i plany ewoluowały. Nie od początku były sprecyzowane. Dom wyznaczył mi jednak azymut, który prowadził mnie w życiu. Obserwując Mamę i Babcię, niezależne, spełnione zawodowo (w branżach jednak zupełnie niezwiązanych z moją obecną) i prywatnie Kobiety, wiedziałam, że też chcę taka być. Chciałam oczywiście być szczęśliwą i odnieść sukces – na własnych zasadach i w myśl słów Profesora Bartoszewskiego „Warto być przyzwoitym”.
Sama też nie wiem czy ja, jako mała buntowniczka, posłuchałabym rad starszych. Pewnie nie, ale być może część mądrych słów by we mnie pozostała, zakiełkowała w odpowiednim momencie i stworzyła podwaliny do dalszych wyborów i działań.
Chciałabym przekazać małym dziewczynkom (i chłopcom) receptę na sukces, ale takiej nie ma, tak jak nie ma i jednej definicji sukcesu. Dla jednej z nas będzie to zjedzenie całego tortu (przysłowiowego!), dla innej tylko kawałka. I to też jest ok, jeśli jest zgodne z naszymi przekonaniami.
Chciałabym na pewno, by małe dziewczynki i chłopcy wiedzieli, że dobrze jest obrać sobie choćby ogólny cel i konsekwentnie do niego dążyć. Ten cel może oczywiście ewoluować, zmieniać się im jesteśmy bardziej świadomi i więcej wiemy o świecie i sobie samych. By po drodze wrzucać do swojego plecaka doświadczenia, kontakty, umiejętności. By mieć otwartą głowę i serce, by próbować, szukać, rozmawiać, słuchać i być słuchanym. By wziąć sprawy w swoje ręce, sukces najczęściej nie jest nam dany, a trzeba o niego zawalczyć. By iść po swoje, rozpychać się łokciami, gdy trzeba i rozbijać szklane sufity. By służyć wsparciem innym, jeśli tego wymaga sytuacja. I nie bać się zderzeń z rzeczywistością (a wcześniej się do nich choć trochę przygotować, by móc zapewnić sobie w miarę miękkie lądowanie).
Chciałabym, aby młodzi ludzie byli świadomi, że swój własny sukces odnieść można bez względu na to, czy jest się z małej wioski, czy z wielkiego miasta, z rodziny biednej, czy bogatej, czy ma się rodzinne tradycje w biznesie, czy dopiero przeciera szlaki. Oczywiście te wszystkie czynniki warunkują to jak będzie wyglądała zawodowa droga, czy będzie mniej, czy bardziej kręta, niemniej to nie one wyłącznie nas determinują.
Chciałabym, by wiedzieli, że ważna jest ciężka praca i konsekwencja, ale też łut szczęścia, pomocni ludzie, a czasem korzystne zbiegi okoliczności.
Chciałabym też, by byli świadomi, że można z sukcesem połączyć życie zawodowe z prywatnym. Nie jednak – kiedy tylko chcesz, a kiedy ciężko pracujesz, wspinasz się na wyżyny logistyki i masz wsparcie najbliższych.
Strach ma wielkie oczy, czasem musimy poszerzać albo nawet wyskakiwać ze swojej strefy komfortu i sprawdzać czy za rogiem nie czai się tygrys. Najczęściej go tam jednak nie ma, a sami go sobie stawiamy. Mała Alicja w warkoczach jeszcze tego nie wiedziała, duża już wie.
Chcesz podzielić się własną historią?
Bądź wsparciem i inspiracją. Zapraszamy do kontaktu: