Takiej erupcji w jednym tygodniu dokumentów ‒ o rządach prawa, o zasadzie: pieniądze za praworządność, o wartościach, które muszą być respektowane w Unii Europejskiej ‒ jeszcze nie było. Na dodatek w miniony czwartek i piątek odbywał się szczyt Rady, trudno zatem ponownie nie przyjrzeć się bliżej temu, co jest teraz kluczowe w unijnej agendzie.
Długo oczekiwane sprawozdanie Komisji Europejskiej o rządach prawa zostało przedstawione przez dwoje komisarzy, którzy się tymi sprawami zajmują: Verę Jourovą, wiceprzewodniczącą Komisji ds. wartości i przejrzystości oraz Didiera Reyndersa, któremu podlegają wymiar sprawiedliwości i konsumenci. Pani komisarz mówiła: „W nowym sprawozdaniu po raz pierwszy przeanalizowano w równym stopniu wszystkie państwa członkowskie, aby określić tendencje w zakresie praworządności i pomóc zapobiegać powstawaniu poważnych problemów. Każdy obywatel zasługuje na dostęp do niezależnych sędziów, czerpanie korzyści z wolnych i pluralistycznych mediów oraz pewność co do tego, że jego prawa podstawowe są przestrzegane. Tylko wtedy możemy nazywać się prawdziwą unią krajów demokratycznych”. Trzeba było podkreślić, że dokument dotyczy wszystkich państw, by uniknąć zarzutów, głównie ze strony rządów w Warszawie i Budapeszcie, że Komisja akurat się na nie uwzięła z powodów politycznych.
Z kolei Didier Reynders podkreślał, że „naszym celem jest stworzenie prawdziwej kultury praworządności w całej Unii Europejskiej oraz zainicjowanie rzeczywistej debaty na szczeblu krajowym i unijnym”. Niestety, czy nam się to podoba, czy nie, z ową kulturą praworządności najgorzej jest w naszej części Europy. Raport odnosi się do wszystkich, ale jasno z niego wynika, że najwięcej kłopotów jest w Polsce, na Węgrzech, w Bułgarii, Rumunii czy Słowenii. W komentarzu do dokumentu Vera Jourova wskazała również, że nie przyjmuje argumentów, które podnosi między innymi polski rząd, iż wprowadzone przez niego rozwiązania muszą być akceptowane, bo zostały wzięte z dorobku innych państw. Wyjaśniała: „Raport obejmuje cztery obszary: wymiar sprawiedliwości, ramy antykorupcyjne, instytucjonalne mechanizmy kontroli i równowagi, wolność i pluralizm mediów. Czemu te? Ponieważ to ważne, aby mieć przegląd tych spraw i widzieć połączenia między nimi. Ponieważ różne niedociągnięcia często tworzą nie dającą się wypić mieszankę (undrinkible cocktail), nawet jeśli poszczególne składniki wydają się być dobre”. Nie da się zatem bronić systemu tylko dlatego, że jest w nim coś, co występuje w Hiszpanii, Niemczech czy Francji. I warto raz jeszcze przemyśleć odwrót od tych „reform”, które traktowane jako całość systemu oznaczają łamanie zasad państwa prawa.
Tym bardziej warto, że mimo gróźb i zaklęć czy to premiera Wiktora Orbana, czy polityków polskiego obozu rządzącego, mechanizm uzależnienia wypłat z unijnej kasy od oceny praworządności będzie. Może słabszy niż sądzono, może będzie go trudniej uruchomić, ale w jakiejś postaci się pojawi i trudno będzie budować swój prestiż we Wspólnocie na tym, że raz czy dwa uda się nie dopuścić do jego użycia. Bardzo złym sygnałem są też sugestie płynące z Budapesztu i nieco ostrożniejsze z Warszawy, że jeśli mechanizm będzie wyglądał groźnie, to Węgry i Polska zawetują … Fundusz Odbudowy. Ten, którym obaj premierzy, Orban i Morawiecki, tak się chwalili po lipcowym szczycie, że pomoże on naszym gospodarkom na łagodniejsze przejście przez kryzys. Rzeczywiście takie weto będzie proste do przeprowadzenia, bo każdy parlament krajowy musi się zgodzić na umowę między państwami Unii, w której wyrażona jest zgoda na wprowadzenie nowych dochodów własnych Wspólnoty. Te nowe dochody są konieczne, by uwiarygodnić Komisję Europejską, kiedy zacznie na rynkach finansowych pożyczać pieniądze na Fundusz Odbudowy. A ponieważ rządy mają większość w swoich parlamentach, to głosowanie „przeciw” nietrudno przeprowadzić. Oczywiście pomijając polityczne konsekwencje…
Warto przy tej okazji zauważyć, że przeciwko niemieckiej propozycji mechanizmu występują też cztery inne państwa, tzw. oszczędni ‒ czyli Holandia, Austria, Dania i Finlandia. Jednakże one ją odrzucają z racji tego, że jest … za słaba. Premier Holandii przy okazji szczytu mówił dziennikarzom w czwartek, iż jego parlament też może zablokować Fundusz Odbudowy, jeśli nie dostanie gwarancji, że pieniądze holenderskich podatników idą do państw, w których nie ma problemu z praworządnością, wolnością mediów, a korupcja jest śladowa. Zapowiada się więc ciekawa walka, która dzisiaj przeniosła się także do Parlamentu Europejskiego, mocno domagającego się utrzymania silnego mechanizmu łączenia wypłat z rządami prawa. Nasz rząd nie ma tam mocnych kart, jako że grupa polityczna, w której sytuuje się PiS, jest …. szóstą siłą w tej Izbie.
Co więcej, posłowie obozu rządzącego nie zmieniają tonacji: podczas debaty w komisji wolności obywatelskich z komisarzem Reyndersem w miniony czwartek posłanka Jadwiga Wiśniewska mówiła: „KE nie ma więc żadnych uprawnień traktatowych do takiej działalności raportowej. Prezentowany dziś raport jest zatem przykładem łamania prawa europejskiego i prezentuje opinię tylko jednej strony sporu politycznego. Jest on wiec nierzetelną publicystyką”. Nie wiem, czy to słuszna uwaga, Komisja Europejska bowiem, wypuszczając każdy dokument, działa jako kolegium, a więc jedno jednomyślne gremium, a w nim zasiada przecież między inny pan Janusz Wojciechowski…
Rządy prawa niemal w ogóle nie pojawiły się natomiast na unijnym szczycie, poza komentarzami poszczególnych polityków do pytań dziennikarzy. Przywódców zajęły gorące sprawy, jak konflikt Grecji i greckiej części Cypru z Turcją, sankcje wobec białoruskich reżimowych urzędników i walka z pandemią. W pierwszej sprawie powstrzymano apetyt, głównie Cypru, by sankcjami obłożyć Ankarę. Zastosowano typową strategię kija i marchewki, którą Ursula von der Leyen (VDL) przedstawiła tak: „Oczekujemy, że od tej chwili Turcja odstąpi od jednostronnych działań. W wypadku, gdyby jednak dalej Ankara tak postępowała, Unia sięgnie po wszelkie dostępne instrumenty i opcje. Mamy zestaw narzędzi, których możemy użyć natychmiast. Ale to nie jest coś, czego byśmy chcieli. Preferujemy pracę nad nowymi, długofalowymi relacjami Unia – Turcja”. Nie w pełni, ale jednak zadowolony prezydent Cypru Nikos Anastasiadis zgodził się w tej sytuacji na sankcje wobec 40 ludzi Łukaszenki, którzy dostali zakaz wjazdu na teren Unii, a ich aktywa w państwach Wspólnoty zostały zamrożone. I choć pewnie wiele z tego sobie nie zrobią, a sam Łukaszenka władzy z tego powodu nie odda, to jednak dla białoruskiej opozycji jest to ważny dowód wsparcia i pamięci.
Premier Mateusz Morawiecki zaprezentował w imieniu grupy Wyszehradzkiej plan Marshalla dla Białorusi. Zawiera on m.in. propozycję zniesienia wiz dla obywateli Białorusi oraz inwestycje w infrastrukturę przy zaangażowaniu Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, Europejskiego Banku Inwestycyjnego oraz Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Nie bardzo wiadomo jednak, jak go wcielić w życie, gdy Łukaszenka ciągle nie oddaje władzy.
Rosnące wskaźniki zachorowań w całej Unii zachęciły przywódców do pochylenia się nad pomysłami lepszej koordynacji działań w czasie II fali, by nie doszło do konfliktów i problemów, z jakimi zmagaliśmy się na początku pandemii. Nie może tak dalej być, że każdy robi, co chce, zamyka granice, kiedy chce, wprowadza własne standardy postępowania. Dobrze to ujęła przewodnicząca von der Leyen: „Zgodziliśmy się, że musimy lepiej koordynować metody szacowania i środki zaradcze podejmowane przez państwa członkowskie, by mieć pewność, że coś, co ja nazywam kodem kolorów, dla wszystkich jest tak samo zrozumiały. Co to znaczy, że jakiś region jest czerwony, pomarańczowy czy zielony, jakie tam obowiązują zasady”? No właśnie, bo gdy każdy sobie rzepkę skrobie, nie wiadomo, jak prowadzić biznes, który wymaga ciągłego podróżowania. Czy hotelarze i restauratorzy np. z Krakowa mogą liczyć na turystów z Europy czy jutro się dowiedzą, że część z nich do naszego kraju nie będzie wpuszczona.
Padła też ważna deklaracja w sprawie szczepionki: „Zdecydowaliśmy także, że poczynimy więcej wspólnych wysiłków na rzecz zdobycia szczepionki. Komisja miała okazję dokładnie wyjaśnić, co próbujemy robić razem jako Unia Europejska, żeby – gdy szczepionka już będzie gotowa – mieć pewność, że każde państwo członkowskie, jak i nasi partnerzy spoza Unii, będą mieli do niej dostęp. Uważamy bowiem, że szczepionkę należy traktować jako dobro wspólne” – mówiła VDL.
Konsekwencją takiego myślenia był ostatni, bardzo ważny punkt obrad Rady, który dotyczył jednolitego rynku i polityki przemysłowej. Przywódcy zgodzili się, że „pandemia COVID-19 będzie miała trwały wpływ na gospodarkę europejską i globalną. Uwidoczniła ona zarówno atuty, jak i zależności Europy. Solidna baza gospodarcza jest obecnie bardziej niż kiedykolwiek przedtem istotna dla inkluzywnego i trwałego wzrostu, konkurencyjności, miejsc pracy, dobrobytu i dla roli Europy na arenie globalnej”. W dokumencie, zwanym Konkluzjami Rady, pod którym się wszyscy podpisali, czytamy też, że „należy jak najszybciej powrócić do normalnie funkcjonującego jednolitego rynku. To jednak nie wystarczy: wyciągniemy wnioski z kryzysu związanego z COVID-19, zajmiemy się utrzymującymi się formami fragmentacji, barierami i słabościami oraz podniesiemy poziom ambicji”.
Miejmy nadzieję, że na zapisach się nie skończy i gdy przyjdzie do dyskusji np. o liberalizacji rynku usług, znowu nie ujawnią się protekcjonistyczne skłonności kilku państw, jak to było np. w kontekście pracowników delegowanych. Tak jak chcemy wierzyć i także się wszyscy podpisać pod innym zobowiązaniem Rady, zapisanym w punkcie 5 Konkluzji: „UE musi realizować ambitną europejską politykę przemysłową, aby uczynić swój przemysł bardziej zrównoważonym, bardziej ekologicznym, bardziej konkurencyjnym w skali globalnej i bardziej odpornym. Rada Europejska zwraca się do Komisji o wskazanie strategicznych zależności, zwłaszcza w najbardziej wrażliwych ekosystemach przemysłowych, jak na przykład w dziedzinie zdrowia, oraz o zaproponowanie środków służących zmniejszeniu tych zależności, w tym poprzez dywersyfikację łańcuchów produkcji i łańcuchów dostaw, zapewnianie strategicznego gromadzenia zapasów, a także wspieranie produkcji i inwestycji w Europie”.
Będziemy co chwilę wołać: „sprawdzam!”
Maciej Zakrocki