20 stycznia 2025 roku na Wzgórzu Kapitolińskim w Waszyngtonie obejmie rządy 47. prezydent Stanów Zjednoczonych, Donald Trump. Niezależnie od oceny tego, co w życiu swym był on dokonał i co, również, nawyrabiał, kolejna druga tura jego rządów wpłynie nie tylko na funkcjonowanie amerykańskiej polityki, gospodarki i społeczeństwa, ale również na funkcjonowanie wielu państw całego świata.
Analiza jego pierwszych rządów i skutków podejmowanych przezeń wówczas decyzji i działań oraz jego zapowiedzi w obecnej kampanii wyborczej pozwalają sformułować kilka zarysów jego kroków na wielu polach drugiej jego kadencji w Białym Domu. Przynajmniej w zakresie polityki handlowej USA, w której konstytucja Stanów Zjednoczonych przyznaje prezydentom szerokie kompetencje. I tym się zajmijmy.
Pamiętajmy, że będzie to druga i ostatnia jego kadencja na czele amerykańskiej egzekutywy, co – biorąc pod uwagę jego temperament i ego – pozwoli mu na pewno zaskoczyć i USA, i świat decyzjami trudnymi do przewidzenia, tym bardziej że nie znamy jeszcze obsady personalnej wielu kluczowych stanowisk jego administracji, a w ślad za tym poglądów wielu postaci, których kompetencje i siła wpływu na prezydenta D. Trumpa będą miały istotne znaczenie dla trafności naszych przewidywań.
Trump należy do tego grona amerykańskich polityków, którzy wierzą w siłę narodowego protekcjonizmu używanego w celu ochrony tych dziedzin własnej gospodarki, które tracić mogą i tracą w światowej konkurencji. W historii gospodarczej Stanów dość oscylacyjnie choć nieregularnie następowali oni jedni – protekcjonići po drugich – liberałach gospodarczych. Dzisiejszy globalny system wolnego handlu świata zawdzięcza wiele poprzednim rządom Stanów Zjednoczonych po dziesięcioleciach wcale nie zawsze ich równego wsparcia dla idei wolności globalnego handlu. Jednakże wielka ekspansja gospodarcza i handlowa Chin, szczególnie odczuta przez USA po zakończeniu zimnej wojny oraz po wejściu Chin do Światowej Organizacji Handlu (WTO), obudziła obawy w samych Stanach, szczególnie w republikańskich sferach biznesu, przed tym, co sami Amerykanie wywołali własnymi politycznymi decyzjami w poprzednich dekadach. Liberalną globalizacją i jej skutkami dla gospodarki i finansów Stanów Zjednoczonych. Ale dżin wypuszczony przez Amerykanów ongiś z butelki – sam do niej zapędzić się już na powrót nie dał.
W związku z tym za pierwszej swej kadencji D. Trump wraz ze swym głównym ówczesnym negocjatorem handlowym, Robertem Lighthizerem, w odpowiedzi na żądania wpływowych sfer amerykańskiego biznesu, uruchomili rozlegle zakrojone działania protekcyjne i wprowadzili szereg wysokich taryf celnych mających chronić wybrane przemysły USA przed towarami w pierwszym rzędzie z Chin i Meksyku, potem również z Unii Europejskiej. W odpowiedzi dotknięte nimi państwa zareagowały w ten sam sposób i uderzyło to gospodarczo szereg z nich, ale również i w Stany. Rządy demokratów J. Bidena, choć złagodziły restrykcje, jednak się z nich w większości nie wycofały. Skutkiem był wzrost inflacji w Stanach i dotkliwa porażka Partii Demokratycznej w ostatnich wyborach.
W swej zwycięskiej kampanii wyborczej D. Trump zapowiedział de facto kontynuację ochrony – jak twierdził – amerykańskiego przemysłu, czego następstwem będzie utrudnianie dostępu do rynku USA towarów z krajów (Chiny) czy ugrupowań (np. UE), które zdaniem amerykańskich grup interesów im szkodzą na wewnętrznym rynku. USA zastosują więc dodatkowe cła oraz kwoty importowe ograniczające ilościowy dostęp do swego rynku dla wybranych towarów spoza USA. Konsekwencją będzie podrożenie cen wielu wyrobów w Stanach. Niektórzy skorzystają, ale wielu straci.
Czy zostaną tym dotknięte również polskie produkty wysyłane dotąd do USA ? Tak!
Bezpośrednio te, które trafią do grona eksportowanych z Polski wyrobów i „trafionych” nowymi cłami wprowadzonymi przez administrację D. Trumpa oraz te, których import do USA Amerykanie ograniczą ilościowo kwotami importowymi.
Ale pośrednio będą uderzone nimi również i te polskie wyroby, które sprzedane do krajów trzecich jako komponenty (np. do RFN czy innych państw UE) ich wyrobów eksportowanych przez nie do USA i tam objętych nowymi cłami.
Dzisiaj nie można odpowiedzieć dokładnie, jakie to konkretnie produkty polskie zostaną nimi „dotknięte”, ale jest pewne, że takie będą. Trzeba będzie śledzić scenę gospodarczą USA i anonse aktów prawnych, które będą poprzedzać wprowadzenie kolejnych restrykcji, ale pewne rzeczy zostały już zaawizowane w kampanii wyborczej.
Na przykład zapowiedziano wprowadzenie nowego cła na wszystkie towary z importu w wysokości 10 % od ich wartości, a na towary z Chin nawet do 60%. Cło oczywiście płacić będą importerzy amerykańscy, ale one obniżą amerykański popyt na nie i podniosą ich ceny na rynku wewnętrznym.
O tym, które sektory gospodarki USA zostaną objęte dodatkową ochroną (cłami, kwotami i innymi jeszcze restrykcjami) nowej administracji, zadecyduje ich siła presji lobbingowej na samego prezydenta, jego otoczenie, wreszcie na przedstawicieli władzy ustawodawczej na Kapitolu. Jeśli zapowiadana w kampanii wyborczej Donalda Trumpa jego polityka handlowa zostanie wdrożona, to średni poziom ceł importowych USA wzrośnie w 2025 roku do 17,7% przy znacznie wyższych poziomach dla wybranych towarów sprowadzanych do USA skądinąd (60% np. z Chin czy nawet z Unii Europejskiej), jeśli roszczenia protekcyjnie silnych lobbystów rozmaitych niekonkurencyjnych amerykańskich gałęzi przemysłów znajdą posłuch w administracji handlowej USA.
Historia poziomu taryf celnych w USA
Data: US Census Bureau Podwyżka ceł na import za I kadencji D. Trumpa jako prezydenta USA î
① Wielka Depresja 1929 – 1939
② Średni poziom cła [17,7%] na cały import USA/cały eksport do USA wg propozycji D. Trumpa z kampanii wyborczej 2024 r.
▬ średnie cło na towary nim obłożone
▬ średnie cło na cały import USA
Taki poziom, jak popatrzymy na historię taryf w Stanach (por. wykres powyżej), cofnie je do poziomu niemal sprzed wybuchu II wojny światowej. I będzie zaprzeczeniem filozofii w miarę wolnego handlu epoki amerykańskiej dominacji gospodarczej na świecie po II wojnie światowej.
Wypowiedziane wyżej dwa słowa dotyczyły tylko ewentualnych zmian w polityce handlowej USA po zmianie szefa Białego Domu i powołaniu urzędników rządu do spraw handlu. A są jeszcze konsekwencje dla ludzi biznesu z zagranicy, w tym z Polski, ważne dla ich działań handlowych takie jak zmiany kursu amerykańskiej waluty, opłat fiskalnych, przesunięć w wydatkach rządu amerykańskiego związanych z ochroną klimatu, służbą zdrowia, odnową infrastruktury krytycznej i szeregu innych spraw, które wpłyną na reorientację kierunków rozwojowych kraju, a w ślad za tym na powstanie nowych rynków dla polskich eksporterów do USA i na utratę dotychczasowych lub utrudnienia na nich.
Co zatem czynić polski biznesie ? Zacząć czytać komunikaty gospodarcze zza Oceanu, zapiąć pasy bezpieczeństwa i przygotować się na gospodarczy roller coaster made in USA. I mieć nadzieję, że Wspólnota Północnoatlantycka, której i Polska jest od 25 lat częścią, pozostanie jednak jednym z kluczowych wektorów amerykańskiej polityki nie tylko obronnej, ale także i gospodarczej.
Andrzej Byrt
ekspert BCC ds. dyplomacji, gospodarki, wymiany handlowej i stosunków międzynarodowych