Nasz komisarz.

12.11.2024

W artykule 17 Traktatu o UE jest napisane w paragrafie 3, że Komisja Europejska jest całkowicie niezależna w wykonywaniu swoich zadań, a komisarz nie może zwracać się o „instrukcje ani ich przyjmować od żadnego rządu,  instytucji, organu lub jednostki organizacyjnej”. Pamiętając o tym można jednak śmiało powiedzieć, że będziemy mieli kompetentnego, cenionego „naszego” komisarza.

Trochę historii.

Gdy ukaże się ten tekst będziemy po etapie „wysłuchań”, albo jak niektórzy wolą „przesłuchań” kandydatów na komisarzy w kolejnej Komisji Ursuli von der Leyen. To procedura, której początki sięgają lat 90-tych poprzedniego wieku. Gdy przyjęto Traktat z Maastricht Parlament Europejski uzyskał ważną rolę w powoływaniu Komisji Europejskiej. Rządy miały konsultować z nim przed nominowaniem osoby na stanowisko przewodniczącego KE, a cały skład miał być zatwierdzany przez Parlament w głosowaniu. Wtedy też dostosowano regulamin Parlamentu, w którym określono szczegóły tej procedury, w tym zasadę wystąpienia kandydatów przed określonymi komisjami parlamentarnymi, odpowiednimi do proponowanej teki kandydata. I tak już Komisja Santera powoływana w 1995 roku była objęta tą procedurą.

Kolejne traktaty, duże rozszerzenie w 2004 roku, wymusiły dalsze zmiany i zwiększenie roli Parlamentu w procesie powoływania Komisji. Jest to jeden z tych momentów w funkcjonowaniu unijnych instytucji, w którym posłowie i posłanki mogą pokazać swoją siłę i podkreślić znaczenie całej instytucji. Już podczas pierwszych przesłuchań kandydatów do Komisji Santera członkowie komisji parlamentarnych mieli zastrzeżenia co do kwalifikacji niektórych kandydatów. Poprosili między innymi, by Irlandczykowi,  Pádraigowi Flynnowi dać inne portfolio, bo uznali, że w sprawach społecznych, imigracji, sprawach wewnętrznych i wymiarze sprawiedliwości, którymi miał się zajmować, nie wykazał się wystarczająca wiedzą.

Znany jest też przypadek odrzucenia kandydatury polityka nie tyle z powodu słabych kompetencji, ale z powodów światopoglądowych. W 2004 roku Parlament zażądał zastąpienia włoskiego kandydata Rocco Buttiglioniego kimś innym z powodu jego komentarzy  na temat roli kobiet i homoseksualizmu. José Manuel Barroso, który miał zostać szefem całej Komisji widział, że posłowie nie odpuszczą i zwrócił się do rządu Włoch o zmianę kandydata. Tak się stało. Nowy kandydat, Franco Frattini został bez problemu zaakceptowany i otrzymał tekę sprawiedliwości, wolności i bezpieczeństwa.

W ostatnich 20-tu latach przypadków odrzucenia kandydatury albo wniosków o zmianę teki było przy każdym wyborze nowej Komisji kilka. W 2019 roku blisko odrzucenia przez posłów był Janusz Wojciechowski. Podczas przesłuchania wypadł fatalnie, szczególnie, że uparł się by mówić po angielsku, co sprawiało mu wiele trudności, a odpowiedzi z powodu małego zasobu słów były często banalne. Nie uzyskał poparcia, ale posłowie postanowili rzucić mu koło ratunkowe. Miał odpowiedzieć pisemnie na 6 dodatkowych pytań i w razie dobrej oceny tych odpowiedzi, miał ponownie stanąć przed członkami komisji rolnictwa. Tak się też stało. Podczas drugiego przesłuchania mówił po polsku, co podniosło merytoryczną wartość odpowiedzi. Pomogli mu też koledzy posłowie z PiS-u, którzy zakulisowo obiecywali poprzeć Komisję Ursuli von der Leyen w głosowaniu plenarnym, ale z Januszem Wojciechowskim w jej składzie.  

Serafin.

Byłem naocznym świadkiem przesłuchań wszystkich naszych kandydatów na komisarza i choć staram się pilnować zasady dziennikarskiej bezstronności, to byłbym nieuczciwy wobec czytelników, gdybym ukrywał uczucie dumy, jakie mi tym razem towarzyszyło. Wystarczyło przyjrzeć się posłom i posłankom, relacjonującym wydarzenie dziennikarzom, urzędnikom instytucji UE, by zobaczyć, że wszyscy są pod wrażeniem profesjonalizmu, znajomości problematyki, którą Piotr Serafin ma się zajmować, świetnej orientacji w grze, jaka się toczy między instytucjami UE. Nie mówiąc już o swobodzie w mówieniu po angielsku, w tym biegłości w żargonie brukselskiej bańki, z niezliczoną ilością uwielbianych tam skrótów, typu ECJ, CEBAM, CAP, MFF, itd.

W obowiązkowym, 15 minutowym wstępie kandydat na komisarza ds. budżetu, zwalczania oszustw i administracji publicznej podkreślił, że jego zadaniem będzie przygotować Wieloletnie Ramy Finansowe (WRF) dla Wspólnoty  na kolejne 7 lat. A ponieważ – o czym wiedzą znawcy przedmiotu – budżet w istocie określa jakiej Unii chcemy, to ułożenie jego kształtu, zaznaczenie priorytetów, będzie – co podkreślał kandydat – „oświadczeniem politycznym, że Europa bierze większą odpowiedzialność za swoją przyszłość”. Dlatego „powinniśmy finansować nasze wspólne priorytety, bardziej niż dotychczas. Znamy je wszystkie bardzo dobrze: konkurencyjność, spójność, cyfryzację, rolnictwo i zieloną transformację. W końcu kryzys klimatyczny i bioróżnorodności po prostu nie zniknie”. Tyle, że nasze otoczenie dramatycznie się zmieniło i do starych, oczywistych priorytetów doszły nowe.

Jak podkreślił Piotr Serafin: „prawie 1000 dni temu Rosja rozpoczęła pełnoskalową inwazję na Ukrainę i bezpieczeństwo UE również jest zagrożone. Dzisiaj, gdy w Europie i wokół niej szaleją wojny, nasze sojusze stają w obliczu nowych wyzwań, bezpieczeństwo i obrona również stają się naszym priorytetem i nie ma sposobu, aby to obejść”.

5 pomysłów.

Kandydat przedstawił 5 pomysłów, jak nowe WRF powinny być zbudowane. Po pierwsze będą zawierać plan łączący reformy z inwestycjami w każdym państwie członkowskim. Ma to być robione w ścisłym dialogu z rządami centralnymi i regionalnymi. Po drugie, powstanie  Europejski Fundusz na rzecz Konkurencyjności, który ma pomóc w odpowiedzi na wyzwania zawarte w głośnym raporcie Mario Draghiego. Bez gospodarki zdolnej konkurować ze światem, Unia nie wyjdzie z widocznej stagnacji. Kluczem ma być dofinansowanie sektora badań i rozwoju, a potem spowodowanie, że efekty jego pracy zostaną przeniesione do biznesu.

Po trzecie budżet musi być bardziej elastyczny, byśmy mogli szybciej reagować na kryzysy i katastrofy klimatyczne. „Tylko w ostatnich latach stanęliśmy w obliczu pandemii, wojny na pełną skalę na kontynencie europejskim, kryzysu energetycznego, nieustannych fal pożarów i powodzi. Nadal pamiętamy katastrofalne powodzie w Polsce i Europie Środkowej, a teraz jesteśmy zasmuceni tragicznymi powodziami w Hiszpanii” – wyliczał Piotr Serafin. Możliwości szybkiego uruchomienia pieniędzy na pomoc są konieczne, by pomóc ludziom, ale też by pokazać na czym polega w praktyce europejska solidarność.

Po czwarte budżet musi być prostszy. Okazuje się, że rośnie wskaźnik błędów w wydatkach budżetowych. I nie jest to spowodowane przez czyjąś nieuczciwość, ale skomplikowanymi procedurami. „Dostęp do funduszy UE nie musi być biurokratycznym koszmarem” – mówił Piotr Serafin i za te słowa dostał brawa. Po piąte: trzeba maksymalnie wykorzystać każde euro z budżetu UE. „Wiemy, że inwestycje muszą drastycznie wzrosnąć. Wiemy również, że finanse publiczne nie są w stanie same unieść tego ciężaru. Dlatego też, bardziej niż kiedykolwiek, musimy zmobilizować kapitał prywatny i instytucjonalny. Zwiększone wykorzystanie gwarancji lub instrumentów łączonych jest drogą naprzód. A budżet UE ma tutaj swoją rolę do odegrania”.

Skąd pieniądze?

Kandydat powiedział, że ma świadomość problemu jakim jest wielkość budżetu. 1 procent Dochodu Narodowego Brutto państw członkowskich, czyli ok. 1,2 biliona euro to stanowczo za mało w obliczu wyzwań i oczekiwań od Unii, że sfinansuje, pomoże, zapłaci. Tym bardziej, że nadchodzi czas spłacania pożyczki na Fundusz Odbudowy i Odporności, a koszt jej obsługi urósł w stosunku do przewidywań z powodu wyższych stóp procentowych. Dlatego przypomniał, że dalej obowiązuje porozumienie państw członkowskich z 2020 roku o konieczności wprowadzenia dochodów własnych. Na razie ich udział w budżecie jest niewielki (są to cła, część wpłat państw członkowskich oparte na podatku VAT, wpłaty od państw członkowskich oparte na ilości niepoddanego recyklingowi plastiku). Od kilku lat na stole leżą nowe propozycje dochodów własnych, ale rządy są tu bardzo wstrzemięźliwe. Dla wielu z nich Unia z większymi własnymi zasobami w budżecie „wymyka się” spod rządowej kontroli i zbliża do modelu federacyjnego. Tylko jak finansować więcej polityk, czego wymagają trudne czasy, za de facto mniej pieniędzy?

W przesłuchaniu brali też udział posłowie z komisji LIBE czyli wolności obywatelskich, sprawiedliwości i spraw wewnętrznych. Oni głównie pytali o mechanizm warunkowości: czy Piotr Serafin będzie mu wierny i pieniądze do rządów łamiących prawo nie popłyną? Odpowiedzieć brzmiała: tak!  Co więcej – zapewnił:  „jako komisarz, który ma odpowiadać też za prawidłowość w wydawaniu unijnych pieniędzy chcę wzmocnić współpracę z OLAF-em i EPPO czyli Europejską Prokuraturą”. Jak ważne są te instytucje z puntu widzenia wydawania pieniędzy, których brakuje, wynika choćby z przytoczonych przez kandydata danych: tylko w zeszłym roku dzięki OLAF odzyskano ponad 1 mld euro do budżetu UE. Podobnie z EPPO, którego dalsze wzmocnienie „to zła wiadomość dla oszustów i zorganizowanej przestępczości. Urząd zajmuje się obecnie sprawami oszustw VAT o szacowanej wartości 11 mld euro”.

Kto za?

Na uwagę zasługują też słowa kończące wystąpienie kandydata. „Pochodzę z pokolenia Polaków, urodzonych w czasach, gdy Żelazna Kurtyna dzieliła Europę. Przypominali mi o tym niemal każdego dnia żołnierze Armii Czerwonej, której baza znajdowała się zaledwie 6 kilometrów od mojego domu. Chcę powiedzieć, że ci, którzy pamiętają podzieloną Europę, ci, którzy wiedzą, co znaczy żyć w kraju zdominowanym przez obcych, bez poszanowania praw jednostki i wolności obywatelskich – ci ludzie rozumieją wielką wartość silnej i zjednoczonej Unii Europejskiej. Możemy spierać się o różne kwestie, jednak za wszelką cenę musimy chronić naszą jedność i wartości, które stanowią naszą wspólnotę”.

Nasz kandydat otrzymał po wysłuchaniu poparcie przekraczające 2/3 głosów, co otwiera mu drogę do objęcia funkcji komisarza. „Za” głosowali przedstawiciele wszystkich grup politycznych, poza skrajną prawicą i skrajną lewicą. Co może ważne, „za” byli także posłowie z PiS-u. Czyli można już śmiało mówić: „nasz komisarz”… A formalnie to trzeba poczekać, aż w głosowaniu w sali plenarnej Parlament da wotum zaufania dla całego kolegium komisarzy. Wtedy nowa Komisja będzie mogła zacząć swoją pracę. 

Maciej Zakrocki

COPYRIGHTS BCC
CREATED BY 2SIDES.PL