W historii sportu jest wiele przykładów szlachetnej rywalizacji i to w zawodach o najwyższe trofeum. Wiele lat temu postanowiono takie postawy nagradzać. W styczniu 1965 roku pierwszą nagrodę Fair Play im. Pierra de Coubertin otrzymał włoski zawodnik bobslejowy Eugenio Monti. Miał szansę ze swoim kolegą zdobyć złoty medal na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Innsbrucku w 1964 r. Zorientował się, że ich główni rywale mają uszkodzony bobslej. Odpiął taką samą cześć ze swojego i podarował zaskoczonym Brytyjczykom, którzy zawody wygrali.
Za wszelką cenę.
Dlaczego tak nietypowo zaczynam dzisiejszy artykuł? Może jestem naiwny, ale uważam, że nawet w warunkach ostrego sporu politycznego, walki w kampanii wyborczej, jakieś resztki fair play powinny być zachowane. Niestety szukać tych resztek można ze świecą, a zdecydowanie dominuje zasada „cel uświęca środki”, może nawet „do zwycięstwa po trupach”.
Takie skojarzenie mi się nasunęło, gdy oglądałem sejmową debatę, podczas której premier Mateusz Morawiecki odniósł się do przyjętej przez Parlament Europejski w minioną środę rezolucji dotyczącej niepokojących działań obozu rządzącego w Polsce. O nich samych za chwilę, ale najpierw przywołam słowa premiera, zgodnie z zapisem stenograficznym: „Otóż wczoraj europarlamentarzyści Prawa i Sprawiedliwości w Parlamencie Europejskim złożyli wniosek o przyjęcie trzech poprawek, drodzy rodacy, trzech poprawek. Właśnie żądanie pieniędzy z KPO to była pierwsza poprawka. Zakaz przyjmowania nielegalnej imigracji to była druga poprawka. Trzecia to żądanie wypłaty środków na uchodźców z Ukrainy. I co zrobili posłowie Platformy Obywatelskiej? Co zrobili posłowie Lewicy? Ci, którzy dzisiaj jak hipokryci domagają się pieniędzy z KPO? Otóż wczoraj podczas głosowania nad tą rezolucją odrzucili poprawki europarlamentarzystów Prawa i Sprawiedliwości”. Premier dodał jeszcze klasyczną już tezę: „Nie ma nic gorszego – zwracam się do posłów Platformy – niż donosić na własną ojczyznę za granicę”.
Poprawka o KPO.
Ile tu tez, które z fair play nie mają nic wspólnego. Jak długo jeszcze pan premier Parlament Europejski, do którego Polacy wybierają swoich przedstawicieli w wyborach powszechnych będzie nazywał „zagranicą?” Ale już nad tym nie będę się pastwił. Zacznijmy od pierwszej poprawki, o której mówił Mateusz Morawiecki. Składanie „żądania pieniędzy z KPO” to typowa pułapka na opozycję „do użytku wewnętrznego”. Nie ma to bowiem żadnego innego, racjonalnego sensu. Od wielu miesięcy wiemy, że to w Warszawie, w siedzibie Trybunału Konstytucyjnego zablokowane zostały pieniądze z KPO i ani Parlament Europejski, ani żadna unijna instytucja w tej sprawie nie ma nic do zrobienia. Dopóki sędziowie pod teoretycznym kierunkiem p. Julii Przyłębskiej się nie dogadają, co do jej prezesowania, nie zbiorą i nie rozpatrzą wniosku Prezydenta RP Andrzeja Dudy o zbadanie ustawy o SN, dopóty „Bruksela” jest bezradna. Ale można oczywiście robić takie bezsensowne wrzutki, by mieć w kraju paliwo do oskarżania opozycji, że to ona nie chce pieniędzy z KPO.
Przypominam jeszcze raz: polski rząd, w wyniku rozmów z Komisją Europejską doprowadził do powstania i zatwierdzenia polskiego KPO. Jednocześnie zgodził się i podpisał się pod aneksem do umowy o KPO, w którym jest „KOMPONENT F: „POPRAWA JAKOŚCI INSTYTUCJI I WARUNKÓW REALIZACJI KPO”. W tym „komponencie” jest punkt F1.1 pt. Reforma zwiększająca niezależność i bezstronność sądów. W podpunktach zaś czytamy, że sprawami dyscyplinarnymi sędziów, uchylenia ich immunitetów będzie się zajmowała inna izba Sądu Najwyższego niż Izba Dyscyplinarna. Jest też zobowiązanie, że polscy sędziowie będą mieli prawo do składania wniosków o wydanie orzeczenia w trybie prejudycjalnym do TSUE i będzie to prawo nieograniczone oraz niepodlegające postępowaniu dyscyplinarnemu przeciwko danemu sędziemu. Wreszcie rząd zgodził się, że właściwy sąd będzie miał możliwość przeprowadzenia w ramach postępowania sądowego weryfikacji, czy dany sędzia spełnia wymogi niezawisłości, bezstronności i „bycia powołanym na mocy ustawy” zgodnie z art. 19 Traktatu UE.
Wszystkie te sprawy, nazywane „dużym kamieniem milowym” miała załatwić ustawa, która utknęła w obecnym TK. Od początku było wiadomo, że niespełnienie „dużego kamienia” uniemożliwia wypłaty z KPO. W tej sytuacji jest jasne, że żaden apel Parlamentu Europejskiego nie ma najmniejszego sensu. O tym, że to jedynie wyborcza gra i paliwo propagandowe dla TVP, świadczy także fakt, że pan premier w sejmowej debacie nie miał odwagi przeczytać całego punktu z rezolucji, do której poseł Patryk Jaki zgłosił poprawkę. Brzmi on tak: „(Parlament Europejski) ponawia apel do władz polskich, aby osiągnęły kamienie milowe i wartości docelowe związane z Instrumentem na rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności oraz by wdrożyły wszystkie dotyczące Polski wyroki TSUE i Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, dzięki czemu środki unijne dotrą do mieszkańców w Polsce. Poseł P. Jaki dorzucił: (Parlament) wzywa Komisję, aby odblokowała środki z Instrumentu na rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności przeznaczone dla polskich obywateli.
Mamy tu jak na dłoni, że Parlament domaga się spełnienia kamieni milowych, że Polska musi wdrożyć wyroki TSUE i ETPCz, a wtedy „środki unijne dotrą do mieszkańców w Polsce”!!!! Wrzutka posła Jakiego nie mogła spotkać się z akceptacją kogokolwiek, by jego poprawka zaprzecza stanowi faktycznemu wskazanemu wyżej. Na dodatek w tym samym czasie, w którym poseł Jaki pracował nad poprawką, jego partyjny kolega wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta na wieść o wygranej sędziego Igora Tulei właśnie w Europejskim Trybunale Praw Człowieka powiedział tak: „Mediom piszącym o przyznaniu sędziemu Tulei 36 tysięcy euro „zadośćuczynienia” za to, że powołano ID SN przypominam, że rząd nie może mu wypłacić wskazanej kwoty z uwagi na brzmienie wyroku TK (K 7/21), który stwierdza, że ETPCz nie jest uprawniony do oceny legalności powołań sędziowskich w Polsce. Zatem wydane dzisiaj orzeczenie nie ma żadnej mocy wiążącej wobec Polski”.
Po raz kolejny przedstawiciel rządu przyznał, że ta władza wyrok ETPCz ma w głębokim poważaniu, podobnie jak wyroki TSUE i raz jeszcze przypomniał, że podporządkowany rządowi TK Julii Przyłębskiej odrzucił prymat prawa europejskiego nad krajowym. A mówiąc to wszystko o sprawie sędziego Igora Tulei polski minister zasugerował, że standardów Rady Europy, przy której ETPCz działa, nie będziemy przestrzegać, co jak dotąd deklarowali tylko politycy Białorusi i Rosji. Ale pieniądze z KPO Komisja Europejska musi odblokować, że poseł Jaki do tego ją wzywa!
Poprawka o relokacji
Kolejny zarzut premiera Mateusza Morawieckiego wobec opozycji dotyczył poprawki tegoż samego Patryka Jakiego, który zaproponował, by Parlament wezwał Komisję (Europejską), aby zaprzestała przymusowej relokacji migrantów wbrew woli Polski, która przyjęła miliony uchodźców z Ukrainy. No to już jest – jak to mówi młodzież – „pójście po bandzie”. Komisja ma zaprzestać przymusowej relokacji! Czyli ją prowadzi? Gdzie? W jakim państwie? Na podstawie jakich przepisów? O tym pan premier, ani pan poseł nie wspomnieli, bo to oczywiście nieprawda. Posłowie w Parlamencie Europejskim na dobre rozpoczną negocjacje z Radą UE i Komisją w sprawie paktu migracyjnego po wakacjach czyli może we wrześniu. Na dzisiaj mamy propozycję Komisji i Rady, która przyjęła ją 8 czerwca tego roku. W tej propozycji nie ma ani jednego zapisu o „przymusowej relokacji”! Zakłada się, że jeśli w tzw. trilogach negocjacje pójdą szybko (a to mało prawdopodobne), to wynegocjowane dokumenty wrócą do Rady i Parlamentu i będą przyjęte na wiosnę przyszłego roku. Wszystkie znaki na niebie i ziemi pokazują, że w końcowym dokumencie też nie będzie żadnej „przymusowej relokacji”. Ale parlamentarzyści z polskiej opozycji mieli w Parlamencie Europejskim poprzeć poprawkę, która mówi, że Komisja już taką relokację prowadzi! Przecież to byłaby jakaś aberracja!
Poprawka o większej pomocy
Przyjrzyjmy się jeszcze poprawce trzeciej wg pana premiera. Poseł Jaki zaproponował taką jej treść: (Parlament) wzywa Komisję, aby przekazała Polsce więcej środków na pomoc Ukrainie. Czyli ile? Więcej niż dotąd? Trudno powiedzieć, przy tak ogólnikowym zdaniu. Ale przecież tu chodzi tylko o to, by w kraju powiedzieć, że rządzący chcieli więcej na pomoc dla Ukraińców, a opozycja to odrzuciła! Może warto sięgnąć do raportu, jaki 6 czerwca zaprezentowała Komisja Europejska. Wynika z niego, że Unia wydała 1,1 miliarda euro na przyjęcie ukraińskich uchodźców i integrację ich z unijnym rynkiem pracy oraz systemem opieki społecznej. Mało? Oczywiście, że zawsze przydałoby się więcej. Ale nasza Wspólnota ma do dyspozycji tyle pieniędzy, ile zgodzą się do wspólnej kasy wrzucić państwa członkowskie. Co więcej: zgodnie z prawem budżet Unii nie może mieć deficytu!!! To nie tak jak w Polsce, że się zrobi kreatywną księgowość i można poza budżetem wydawać setki miliardów.
We wspomnianym raporcie Komisji Europejskiej napisano, że 1,097 mld euro z funduszy spójności UE „przeprogramowano w celu rozwiązania sytuacji” powstałej w wyniku masowego napływu ukraińskich uchodźców. Oznacza to, że Komisja w porozumieniu z Parlamentem Europejskim i Radą dokonała „przesunięć” w ramach istniejącego budżetu, by z tej samej puli można było wydać na coś, co pierwotnie nie było brane pod uwagę.
Natomiast oczywiście cała skala wsparcia UE dla Ukrainy jest wielokrotnie większa i bardzo zróżnicowana. Dużo środków pochodzi np. z gwarancji pożyczkowych, jakie Unia udziela Kijowowi, z pożyczek, które sama zaciąga, ale też z ustalonych z państwami dodatkowymi pieniędzmi jakie udaje się zebrać. Tu można przywołać Europejski Instrument na Rzecz Pokoju (EPF). Warto zauważyć, że niedawno, bo 26 czerwca Rada UE po raz drugi w tym roku zmieniła pułap finansowania EPF, podnosząc go o 3,5 mld euro. Łącznie wyniesie on 10,5 mld euro według cen z 2018 r., czyli ok. 12 mld euro według cen bieżących (tj. po uwzględnieniu inflacji). EPF to pozabudżetowy mechanizm finansowania „wspólnych kosztów zewnętrznych operacji i misji wojskowych UE oraz pomocy dla jej partnerów”, a jego zasilanie pochodzi ze składek państw członkowskich proporcjonalnych do ich PKB.
Mówić prawdę!
Zamiast zatem pisać poprawki, by potem móc mówić, że opozycja nie chce pomagać uchodźcom z Ukrainy, lepiej na unijnym forum, wraz ze wszystkimi partnerami szukać metody zwiększenia pomocy dla wojennych uciekinierów. Bo to nie Komisja może dać więcej, tylko rządy wszystkich państw muszą się zgodzić na dodatkowe „przesunięcia” w budżecie albo na poszukanie nowych źródeł finansowania pomocy dla uchodźców. A jak się tego wszystkiego nie potrafi robić, to można by chociaż w debacie publicznej grać fair play. I mówić prawdę! Choć w to oczywiście nie wierzę….
Maciej Zakrocki