15 kwietnia wieczorem w Dzienniku Ustaw ukazało się rozporządzenie ministra rozwoju i technologii o zakazie przewozu z Ukrainy produktów rolnych. W dokumencie zapisano, że zakaz wwozu produktów rolnych z Ukrainy ma obowiązywać do 30 czerwca tego roku. Czy to zakończy protesty rolników i rozwiąże ich problemy? Nie wiem. Wiem natomiast, że cała ta historia może mieć znaczący wpływ na unijną przyszłość Ukrainy i polskie relacje z tym krajem..
W minioną środę miało miejsce kolejne historyczne wydarzenie w relacjach unijno-ukraińskich. Odbyło się pierwsze posiedzenie szefów komisji parlamentarnych Parlamentu Europejskiego i Rady Najwyższej Ukrainy. Otwierając je przewodnicząca Roberta Metsola powiedziała: „To początek dogłębnej, kompleksowej i konkretnej współpracy sektorowej między naszymi dwiema instytucjami. Współpraca kluczowa z punktu widzenia europejskiej drogi Ukrainy. To jest coś, o czym rozmawialiśmy z marszałkiem Rusłanem Stefanczukiem i rozmawialiśmy o tym przy kilku okazjach… ponieważ nie ma wątpliwości, że przyszłość Ukrainy to członkostwo w Unii Europejskiej”. Pani przewodnicząca dodała jeszcze jedną, bardzo ważną myśl: „Mam nadzieję, że negocjacje akcesyjne będą mogły rozpocząć się już w tym roku”.
Przewodniczący Rady Najwyższej Ukrainy Rusłan Stefanczuk rozpoczął swoje przemówienie od podziękowań dla Roberty Metsoli – jak to ujął – „wielkiej przyjaciółki Ukrainy, która zainicjowała dzisiejsze spotkanie” i dodał: „Parlament Europejski wykazał się wyjątkowym przywództwem wśród innych unijnych instytucji, zajmując najsilniejsze stanowisko polityczne w sprawie dostaw broni, wzmacniając presję, by nakładać sankcje na agresora i tworząc skuteczne mechanizmy postawienia Rosji i jej wysokich rangą urzędników przed wymiarem sprawiedliwości za zbrodnie popełnione na Ukrainie. To kluczowy element naszego przyszłego, wspólnego zwycięstwa”.
Przywołuję to wydarzenie, bo potwierdza ono determinację Europy wspierania Ukrainy w wojnie z Rosją, ale też jej starań o członkostwo w Unii Europejskiej. Sugestia przewodniczącej PE, że negocjacje akcesyjne powinny rozpocząć się w tym roku jest tego kolejnym dowodem. Polska i – poza Węgrami -pozostałe państwa Unii są „za”. Społeczeństwa tych państw także. Przynajmniej do chwili wybuchu zbożowego kryzysu.
Źródła kryzysu
Przypomnijmy kilka faktów. Kiedy 24 lutego 2022 r. Rosja rozpoczęła inwazję na Ukrainę na pełną skalę, jej wojsko zablokowało lub zajęło ukraińskie porty nad Morzem Czarnym. Chcąc dodatkowo uderzyć w gospodarkę kraju i pozbawić Kijów źródeł dochodu, Rosjanie uniemożliwili eksport zboża i innych produktów tamtym szlakiem handlowym. Dyrektor wykonawczy Światowego Programu Żywnościowego ONZ, David Beasley, ostrzegał wówczas, że rosyjskie decyzje grożą wywołaniem „kolejek po chleb” dla milionów ludzi na świecie.
Przypomniano, że Ukraina dostarczała 42 proc. oleju słonecznikowego sprzedawanego na światowym rynku, 16 proc. kukurydzy i 9 proc. pszenicy. Wiele państw, zwłaszcza Bliskiego Wschodu i Afryki, były uzależnione od ukraińskiego importu tych produktów. Po zablokowaniu portów i odcięciu alternatywnych szlaków żeglugowych około 20 milionów ton zboża utknęło na Ukrainie w 2022 r.
Wszyscy chcieli pomóc i to z wielu powodów. Przede wszystkim dalszy handel produktami rolnymi dawał Ukrainie dochód i to w czasie drastycznego spadku PKB z powodu prowadzenia wojny. Obawiano się też, że zablokowanie dostaw żywności na Bliski Wschód i do Północnej Afryki może spowodować gwałtowny wzrost migracji z tych regionów do Europy w obliczu wizji głodu. To po Covidzie, kryzysie energetycznym spowodowanym przez wojnę mogło mieć olbrzymie konsekwencje dla politycznej stabilności w Europie. Zależało też wszystkim na zademonstrowaniu Putinowi kolejnego dowodu solidarności demokratycznego świata z napadniętym państwem.
27 kwietnia 2022 r. Komisja Europejska zaproponowała zawieszenie na rok wszystkich ceł i kontyngentów na eksport ukraińskich towarów, w tym produktów rolnych. W ekspresowym tempie Parlament Europejski i Rada 30 maja przyjęły rozporządzenie 2022/870 w sprawie „środków tymczasowej liberalizacji handlu będących uzupełnieniem koncesji handlowych mających zastosowanie do ukraińskich produktów na podstawie Układu o stowarzyszeniu między Unią Europejską i Europejską Wspólnotą Energii Atomowej oraz ich państwami członkowskimi, z jednej strony, a Ukrainą, z drugiej strony”. Warto zauważyć, że już wtedy prawodawcy dostrzegli możliwość pojawienia się zagrożeń dla stabilności na Wspólnym Rynku w związku z tą decyzją. Zapisali bowiem w artykule 4 p.1 rozporządzenia co następuje: „W przypadku gdy produkt pochodzący z Ukrainy jest przywożony na warunkach, które powodują poważne trudności lub stwarzają zagrożenie wystąpienia poważnych trudności dla unijnych producentów produktów podobnych lub bezpośrednio konkurencyjnych, na taki produkt w dowolnym momencie mogą zostać ponownie nałożone cła, które w przeciwnym razie miałyby zastosowanie na podstawie układu o stowarzyszeniu”.
W tym samym czasie Komisja Europejska uruchomiła plan działania „Solidarity Lanes”, w ramach którego ustanowiono alternatywne trasy dla ukraińskiego zboża, którego większość miała trafiać przez UE na dotychczasowe rynki zbytu. Z oczywistych powodów geograficznych, a także w związku z istnieniem niezłej sieci kolejowej, drogowej i wodnej (przede wszystkim Dunaj) państwa takie jak Polska, Rumunia, Słowacja, Mołdawia, Węgry i Bułgaria, miały odegrać kluczową rolę w budowie owych „szlaków solidarnościowych”.
Wreszcie 22 lipca 2022 roku ONZ i Turcja wynegocjowały porozumienia w sprawie otwarcia bezpiecznego korytarza humanitarnego na Morzu Czarnym, tzw. „Black Sea Grain Initiative”. Od tego czasu ponad 900 statków wypełnionych zbożem i innymi produktami spożywczymi opuściło trzy ukraińskie porty nad Morzem Czarnym: Czarnomorsk, Odessę i Jużne. Wg różnych szacunków tą drogą Ukrainę opuściło ponad 26 milionów ton towarów żywnościowych, z czego 26 milionów ton to zboże, a połowę tego stanowiła kukurydza. Okazało się jednak, że część tego frachtu trafiła do Hiszpanii i Włoch, a za winowajców tej sytuacji uważa się firmy tureckie, bo to do Turcji najpierw docierają ukraińskie towary.
Rezultat
Ale oczywiście najwięcej problemów zanotowano w państwach naszego regionu. Polską sytuację znamy dobrze, bo media obszernie relacjonują rolnicze protesty. Dowodem na powagę sytuacji była dymisja nie byle kogo, ale samego wicepremiera i ministra rolnictwa i rozwoju wsi Henryka Kowalczyka. To w końcu jeden z najbardziej zaufanych ludzi prezesa Jarosława Kaczyńskiego wielokrotny minister bez teki i z teką, członek PiS-u od 2005 roku.
Zobaczmy zatem jak to wygląda gdzie indziej. Np. w Bułgarii, która jest wielkim producentem i eksporterem nasion słonecznika w 2022 roku znalazło się 900 000 ton tego materiału z Ukrainy, co spowodowało spadek cen na rynku krajowym o blisko 50 proc.
Dodatkowym problemem stała się jakość tych produktów, często nie spełniają one unijnych norm związanych z obecnością pestycydów czy innych „brudów”. W ostatnich dniach na Węgrzech spalono 29 ton ukraińskiej kukurydzy po tym, jak w pobranych do badań próbkach wykryto m.in. mykotoksyny (produkty przemiany materii grzybów) i organizmy modyfikowane genetycznie zakazane w UE.
Z kolei Słowacja w czwartek 13 kwietnia zakazała wprowadzania na rynek zboża z Ukrainy. W transporcie 1,5 tys. ton produktu z tego kraju stwierdzono przekroczone normy stężenia pestycydów. Laboratoryjna analiza ustaliła, że stężenie jest groźne dla zdrowia. O tym, że u nas może być podobnie świadczy informacja ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, który powołując zespół badający tę sprawę i mówiąc o badaniu pod kątem możliwych „oszustw, fałszowania dokumentów i innych przestępstw” dodał jeszcze „bezpieczeństwo konsumentów”.
Reakcja
W takich okolicznościach polski rząd podjął w piątek decyzję o blokadzie przywozu z Ukrainy do Polski produktów rolnych. Prezes Jarosław Kaczyński zapowiadając taki krok, mówił o koniecznej pomocy dla rolników, ale też zauważył, że winę za powstałą sytuację ponosi także Unia Europejska. Po raz kolejny zatem stwierdził, że Unia jest jakimś zewnętrznym wobec Polski bytem i że my ciągle ponosimy koszty decyzji podejmowanych za naszymi plecami! To teza skrajnie fałszywa w ogóle, a w tym przypadku w szczególności, bo chociażby wspomniane rozporządzenie 2022/870 w sprawie tymczasowej liberalizacji handlu zostało przyjęte przez Radę UE, gdzie polski rząd je poparł jak i w Parlamencie Europejskim, w którym PiS ma najliczniejszą delegację z polskich ugrupowań. Nie mówiąc już o tym, że to przecież dotyczy rolnictwa, a za nie na poziomie UE odpowiada komisarz Janusz Wojciechowski, zasłużony polityk PiS-u.
Do czwartkowej decyzji rządu odniósł się między innymi Dariusz Szymczycha, wiceprezes Polsko – Ukraińskiej Izby Gospodarczej. W tym ciekawym stanowisku autor stawia kilka pytań, które za jego zgodą tu cytuję:
- Dlaczego rozporządzenie MRiT wydano na dwa dni przed umówionym i zapowiedzianym publicznie spotkaniem ministrów rolnictwa Polski i Ukrainy? Czy po tym rozporządzeniu minister Solski i minister Telus będą mieli jeszcze o czym rozmawiać?
- Czy podejmując tę decyzję miano świadomość, że Putin ponownie zablokuje korytarz zbożowy przez Morze Czarne?
- Widzę, że „partia kieruje a rząd rządzi”, ale czy skonsultowano decyzje z Prezydentem RP, który buduje wyjątkową relację z liderem Ukrainy i zapowiada nowy traktat polsko-ukraiński?
- Jak pogodzić poparcie Polski dla aspiracji Ukrainy przystąpienia do Unii Europejskiej, z czasowym zamknięciem polskiego rynku dla produktów rolnych z Ukrainy? Czy to buduje naszą wiarygodność?
Odnoszę wrażenie, że dla uciszenia rolniczych protestów oraz przykrycia wcześniejszych błędów i zaniechań, poświęcono braterstwo i solidarność.
Dodatkowo autor tych ciekawych pytań dorzucił jeszcze jedno, nie „zbożowe”: Dlaczego w wykazie (produktów rolnych) znalazło się wino, tego już zupełnie nie rozumiem. W polskim rynku udział wina z Ukrainy jest śladowy. Bronimy w ten sposób polskich, francuskich czy włoskich producentów?
Konkluzje
I tu wracam do początku tego tekstu: czy cała ta historia nie prowadzi do chaosu w polskiej polityce wobec Ukrainy? Od początku rząd przedstawia się w roli ambasadora ukraińskich, pro unijnych aspiracji. Teraz sugeruje, że Unia wywołał kryzys w polskim rolnictwie i na dodatek Polska jako państwo członkowskie nie miało nic do powiedzenia. Czemu Ukraina miałaby chcieć być w takiej organizacji? Dlaczego przyjęto własne rozporządzenie, zamiast wykorzystać unijne i cytowany w tym tekście punkt, mówiący o możliwości przywrócenia ceł na dowolne produkty z Ukrainy, „które powodują poważne trudności lub stwarzają zagrożenie wystąpienia poważnych trudności dla unijnych producentów produktów podobnych lub bezpośrednio konkurencyjnych”? W ten sposób polski rząd otworzył nowe pole konfliktu z Komisja Europejską, która po uprawomocnieniu się rozporządzenia w piątek wieczorem ustami swojego rzecznika oznajmiła: „Zwracamy się do odpowiednich organów o dalsze informacje, aby móc ocenić środki. W tym kontekście należy podkreślić, że polityka handlowa należy do wyłącznych kompetencji UE, a zatem działania jednostronne są niedopuszczalne. W tak trudnych czasach kluczowe znaczenie ma koordynacja i ujednolicenie wszystkich decyzji w UE”.
Dodatkowo wizerunek Polski w tym kontekście osłabiło przyłączenie się do blokady Węgier, a więc państwa, które od początku wojny na pełną skalę otwarcie kontestuje politykę wspierania Ukrainy i robi interesy z Moskwą. Takie są skutki na tę chwilę.
Jeśli zaś chodzi o działania długofalowe należy już rozpocząć poważną dyskusję, połączoną z rzetelną informacją o możliwych skutkach przyjęcia Ukrainy do Unii Europejskiej, na czym nam przecież zależy! Trzeba mówić otwarcie o konsekwencjach takiej decyzji dla wielu sektorów gospodarki, w tym dla rolnictwa i całej Wspólnej Polityki Rolnej. Dla naszych producentów nie tylko zboża, ale też owoców, drobiu, warzyw, jajek, etc. Dla unijnego budżetu i sposobu jego dzielenia w sytuacji, gdy do tego podziału włączy się Ukrainę. Inaczej za chwilę okaże się, że zaczną tworzyć się kolejne grupy wrogów integracji tego państwa z UE, zagrożonych utratą swojej pozycji na Wspólnym Rynku. To debata o strategicznym znaczeniu dla Polski, Ukrainy, Europy. Potraktujmy ją poważnie.
Maciej Zakrocki