KOBIETY BCC - PRAWDZIWE HISTORIE
poznaj nasze bohaterki i ich historie
Agnieszka Oczkowska
Tysiące dni walki o życie
Zastanawiałam się, czy w ogóle mogę nazywać siebie kobietą biznesu. Pomyślałam jednak, że skoro codziennie zajmuję się zdobywaniem pieniędzy, to chyba jednak nią jestem.
Rodzice rozwiedli się tak wcześnie, że w ogóle nie pamiętam ojca w domu. Mama wychowała mnie samotnie na osobę wolną i niezależną. Z rodzinnego wyniosłam przekonanie, że kobieta musi umieć wszystko: zarobić na utrzymanie, piec, gotować, tańczyć, wbijać gwoździe. Wchodząc w dorosłość naprawdę wszystko to umiałam!
Od kiedy pamiętam chciałam być prawnikiem. Jeden z kolegów mojego dziadka pracował w sądzie, fascynował mnie już sam gmach, zapach, powaga tej instytucji. Z biegiem lat ten zawód pociągał mnie coraz bardziej. I choć nigdy nie zostałam sędzią, jak planowałam jeszcze pod koniec studiów prawniczych, czułam się spełniona zawodowo.
Wyszłam za mąż za najfajniejszego chłopaka z mojego rocznika. Na czwartym roku urodziła nam się Ewa – pierwsze z trójki naszych niepełnosprawnych dzieci. Mimo to skończyłam studia z mocną czwórką na dyplomie i dostałam dobrą pracę. Życie zweryfikowało wszelkie moje plany, gdy urodziłam jeszcze dwójkę chorych dzieci – Franka i Jasia.
Ewa, Franek i Jaś rosną, ale do końca życia będą potrzebować wsparcia. Ewa choruje na galaktozemię, która została za późno zdiagnozowana, co spowodowało nieodwracalne zmiany neurologiczne. Jest upośledzona w stopniu umiarkowanym, ma kłopoty z wymową, chodzeniem i szybkim kojarzeniem faktów. Franek urodził się bez prawego przedramienia, cierpi na cukrzycę, a w głowie ma guza, który zagraża jego zdolności widzenia. Jaś przeżył dwukrotnie sepsę, żyje pod respiratorem. Nie mówi, nie rusza się, nie może się normalnie odżywiać. Każdego dnia walczy o życie.
Musiałam zrezygnować z zawodu. Szczególnie respirator Jasia okazał się przeszkodą nie do pokonania. I tu pojawiło się kolejne wyzwanie: jak zdobyć niebotyczne kwoty na leczenie dzieci. To niekończąca się historia. Mam za sobą tysiące dni walki, wiele momentów koszmarnych, chwil prawdziwej trwogi i grozy, czasem bezradności – ona jest najgorsza. Wylałam hektolitry łez. Pytanie: dlaczego to spotkało moją rodzinę, pozostaje bez odpowiedzi.
Głęboko zakorzeniona we mnie wolność i niezależność kobiety nie pozwalała mi jednak siedzieć bezczynie. Pukałam, stukałam, gdzie się da, przeszukałam setki stron internetowych, godzinami przy nich ślęcząc. Pewnego razu natknęłam się na historię Ewy Błaszczyk, znanej mi dotąd tylko jako urzekająca talentem artystka. I wtedy mnie olśniło! Zrozumiałam, że też muszę opowiedzieć ludziom swoją historię, czyniąc fundamentem wszystkich swych działań nabyte w zawodzie prawnika zasady prawdy i sprawiedliwości.
Bezradność pokonałam czynem, codzienna próba przetrwania przemieniła się w plan takiego zorganizowania życia, by było jak najnormalniej. Nie jest to łatwe, ale od 20 lat się nie poddaję. Walczę.
Chcesz podzielić się własną historią?
Bądź wsparciem i inspiracją. Zapraszamy do kontaktu: